Przygoda pełna zaskoczeń - Myszka Miki "Zaginiony ocean" - recenzja

Kacza Agencja Informacyjna powraca do publikowania recenzji. Zaczynamy od tytułu, który czekał prawie dwa lata na zrecenzowanie, czyli albumu z najsłynniejszą myszą świata - Miki i zaginiony ocean. Komiks oryginalnie wydany przez Glénat stworzyli Denis-Pierre Filippi i Silvio Camboni, czyli twórcy znani z albumu Miki i Kraina Pradawnych, który został ciepło przyjęty, choć mógł być bardziej rozwinięty. Jak jest w przypadku historii rozgrywającej się w steampunkowym świecie?

Głównymi bohaterami opowieści są Miki, Minnie i Goofy, trójka zdolnych wynalazców, którzy zajmują się przeszukiwaniem wraków statków w celu znalezienia koralitu, cennego paliwa zasilającego większość urządzeń. Ze względu na wtrącenie się Czarnego Piotrusia ostatnia tego typu ekspedycja się niezbyt udała, ale Goofiemu udało się znaleźć modulator, który umożliwi trójce bohaterów wzięcie udziału w "największym wyzwaniu stulecia". Osoba, która wydobędzie z dna morza artefakt, otrzyma olbrzymią nagrodę. Okazuje się jednak, że znalezienie przedmiotu to tylko początek przygody, w której gra toczy się o naprawdę wielką stawkę i nie wiadomo komu można ufać.

Znając inne komiksy duetu Filippi i Camboni, a także patrząc na przykładowe plansze, spodziewałem się, że będzie to bardzo steampunkowy tytuł, gdzie wszelkiego typu dziwaczne urządzenia będą wylewać się z każdej planszy. Choć faktycznie komiks rozgrywa się w świecie spustoszonym przez bliżej nieokreśloną apokalipsę, to steampunk jest połączony z innymi nurtami SF i stanowi jedynie ciekawe urozmaicenie historii. Bohaterowie korzystają z wielu ciekawych wynalazków, a w tle czasem widać zapierające w dech piersiach maszyny, ale nie odwraca to uwagi od głównej fabuły. Najważniejszym elementem komiksu jest przygoda i pod tym względem komiks nie zawodzi, choć miałem pewne obawy przez lekturą.

Największym problemem albumów Glénatu jest ich nietypowa formuła, która mocno stawia nacisk na warstwę graficzną, a przy tym zmusza autorów do zaprezentowania historii na ograniczonej liczbie stron. To powoduje, że historie wydawane w albumach często są oparte na ciekawych konceptach, ale ostatecznie fabuła służy bardziej do zaprezentowania ciekawych rysunków niż do opowiedzenia interesującej opowieści. W Zaginionym oceanie jest kilka fantastycznych wielkich kadrów, w których czytelnik może ujrzeć pięknie przedstawiony las czy też klasyczne wersje głównych bohaterów, ale ani na chwilę twórcy nie zapomnieli o ciekawej fabule.

Nie chciałbym tutaj zdradzać szczegółów dotyczących fabuły, ponieważ ta szczególnie w drugiej połowie albumu jest naprawdę zaskakująca i przedstawia dobrze nam znane postaci z trochę innej perspektywy. Tego typu elementy nie tylko zaskakują czytelnika, ale też wprowadzają ciekawą dynamikę do opowieści, której udaje się trochę wyjść poza ramy standardowych disnejowskich historii. Autorzy też umiejętnie łączą piękne rysunki z przedstawianiem opowieści, czego przykładem jest przygodowa sekwencja w końcówce albumu, która jest zarówno piękna wizualnie, jak i buduje awanturniczy klimat opowieści. Nie oznacza to, że jest to historia bez wad, bo nadal mam wrażenie, że niektóre rzeczy dzieją się zbyt szybko i można byłoby je lepiej rozbudować, ale jak na 64-stronicowy album twórcy spisali się na medal.

Także polskie wydanie zostało przygotowane bardzo dobrze. Jest to ostatni album Glénatu wydany z płóciennym grzbietem. W porównaniu do wcześniejszego albumu duetu Camboni i Filippi została zastosowana lepsza czcionka w dymkach, dzięki czemu lektura komiksu jest czystą przyjemnością.

Miki i zaginiony ocean na pewno nie jest komiksem, który odmieni kogokolwiek życie, ale jak na liczącą 60 stron disnejowską opowieść w postapokaliptycznym świecie, jest zaskakująco przyjemną lekturą, która nie tylko zachwyci rysunkami, ale w paru momentach zaskakuje fabułą. Jeżeli lubicie tego typu przygodowe opowieści, a także uwielbiacie styl Camboniego, to ten album jest pozycją obowiązkową. Ale jeżeli liczycie na coś dużo bardziej złożonego, to nadal możecie się trochę zawieść.

Ocena albumu: 9/10

Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Myszka Miki - Miki i zaginiony ocean
Data premiery: 8 grudnia 2021, liczba stron: 64, cena okładkowa: 49,99 zł, format: A4, oprawa: twarda, scenariusz: Denis-Pierre Filippi, rysunki: Silvio Camboni, tłumaczenie: Maria Mosiewicz, wydawnictwo: Egmont Polska, ISBN: 978-83-281-4962-5

Przykładowe strony:

Źródło ilustracji: materiały prasowe - Egmont

Komentarze

  1. Estetyka tego komiksu nawiązuje do epoki wiktoriańskiej (sterowce, akwalungi, codzienne stroje), ale są także monitory, okulary VR, drony czy futurystyczne laboratoria, co raczej wyklucza nazwanie tego komiksu steampunkowym. Ma co najwyżej pojedyncze elementy tego stylu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mógłbym się pod tym podpisać, ale jednak kilka elementów pod steampunk pasuje. Tylko to jest wymieszane z innymi tworami z różnych epok i różnych gatunków.

      Usuń
  2. 9/10 to też dla odpowiednią ocena :-) Na podobną ocenę zasługuje według mnie Miki i kraina Pradawnych oraz Tysiąc Piotrusiów (tu bym dał nawet wyższą ocenę) :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kraina Pradawnych" ciutek mnie zawiodła, tutaj wg mnie to było lepiej rozegrane.
      "Tysiąc Piotrusiów" leży na półce i mam nadzieję, że w ciągu najbliższych dni recenzja też wpadnie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Gigant Poleca Premium 2024-01 "Kalendarz Adwentowy" - dziś premiera - Midthun, Rota, Scarpa i Vicar

Ach, te WSTRĘTNE reprinty! [KWAlieton]