Wywiad z Karim Korhonenem, twórcą "Pamiętników Sknerusa McKwacza"
KAI: Zacznijmy od samego początku – w jaki sposób nauczył się pan rysować i dlaczego zdecydował się pan na karierę twórcy komiksów Disneya?
Kari Korhonen (KK): Byłem fanem Disneya na długo, zanim zacząłem marzyć
o karierze twórcy. Rysowałem inne rzeczy w wolnym czasie, ale zostanie twórcą
na pełen etat po skończeniu szkoły było dla mnie błogosławieństwem. Tak jakby
spełniło się moje marzenie.
Wszystko zaczęło się od tego, że jako
nastolatek pracowałem w sklepie z komiksami w Helsinkach podczas wakacji. Tam
poznałem kilku redaktorów fińskiego tygodnika, a kilka lat później zaprosili
mnie, żebym pokazał swoje prace przedstawicielom Disneya. Od tego momentu
wszystko zaczęło powoli, ale pewnie iść do przodu. To było 30 lat temu.
KAI: Pewnie przeczytał pan wiele komiksów Disneya. Czy może pan wskazać historię, która w jakiś szczególny sposób wbiła się panu w pamięć? Ulubioną, albo taką, do której wraca pan do dziś z sentymentem.
KK: Do głowy przychodzą mi dwie historie Barksa: Opowieść przedświąteczna, doskonały klasyk, i Nigdy nie zgadniesz, czyli jeden z pierwszych komiksów Barksa, których lekturę pamiętam. W 1977 i 1978 w fińskim tygodniku publikowano wiele wczesnych dziesięciostronicówek Barksa z lat 1943-47. Mają one specjalne miejsce w moim sercu.
KAI: W Pamiętnikach Sknerusa McKwacza widać wiele inspiracji Barksem, ale czy ma pan może jakichś innych ulubionych twórców historii Disneya? Lub takich, którzy w szczególny sposób wpłynęli na pańską twórczość?
KK: Nie ma drugiego takiego jak Papa Barks, ale długo by wymieniać. Vicar, Branca, Jippes, Scarpa, Cavazzano... uwielbiam ich wszystkich. Daniel Branca życzliwie powiedział, że lubił historyjki, które dla niego pisałem, a jego rysunki zawsze powalają mnie na kolana. Wszystkim nam go bardzo brakuje.
KAI: W pierwszych latach pracy nad komiksami Disneya tworzył pan głównie komiksy z Kubusiem Puchatkiem. Czy może pan zdradzić jak do tego doszło i co różniło tworzenie tego typu historii od tworzenia historii z kaczkami?
KK: Tworzyłem gagi i rysowałem wiele okładek do Kubusia Puchatka przez 17 lat. Tak, napisałem także kilka historyjek. Stumilowy Las jest urzekający, ale kaczki to zupełnie inna historia. Świat Puchatka to bardzo zamknięty "ekosystem". Łatwo wyczerpać gagi, w których miód smakuje doskonale, a Prosiaczek jest malutki. W przypadku kaczek można wszystko.
KAI: Czytelnicy kaczych komiksów prawdopodobnie do dziś najbardziej pana kojarzą z tworzonych od wielu lat komiksów z Kaczorem Dońkiem. W jaki sposób doszło do tego, że zaczął pan pisać te historie oraz czy ma pan z nimi jakieś wyjątkowe wspomnienia?
KK: Zostałem poproszony o tworzenie historyjek z Dońkiem w 1999 roku. Na początku nie byłem przekonany co do tego projektu, bo rzadko młode wersje znanych postaci dobrze działają. Oryginalnie to był włoski koncept, ale szybko zakochałem się w tym uniwersum. To trochę jak Little House on the Prairie (Domek na prerii), lecz gdyby Laura Ingalls byłaby okropnym małym chłopcem.
KAI: Zarówno pan rysuje jak i pisze. Co jest dla pana ciekawsze albo łatwiejsze oraz czy woli pan sam tworzyć historię od początku do końca, czy może współpracować z innym artystą?
KK: To dwie zupełnie inne sztuki, trudne na swój sposób. Kiedyś łatwiej
przychodziło mi pisanie scenariuszy, ale teraz więcej przyjemności czerpię z
rysowania. Biorąc pod uwagę czas, pisanie zapewnia lepsze pieniądze, więc ma
to swoje plusy. Podczas rysowania można wpaść w stan porównywalny do zen, w
którym czas po prostu znika. To bardzo fajne, jeśli lubisz spędzać dużo czasu
samemu.
Obecnie lubię robić wszystko samemu, taki ze mnie mały dyktator.
Od historyjki dziejącej się w Egipcie zajmuję się nawet kolorowaniem
Pamiętników.
KAI: Skoro mowa o scenariuszach - przez lata pisał pan historie dla wielu znakomitych rysowników. Czy współpraca z którymkolwiek z nim jakoś szczególnie wbiła się panu w pamięć?
KK: Z wieloma, pomijając już wspomnianego Brancę, Vicar stał się moim drogim przyjacielem. W pamięć zapadają współprace z tymi, których naprawdę podziwiasz, jak Jippes czy Ferioli, oboje narysowali tylko po jednej z moich historii, przynajmniej tak mi się wydaje.
KAI: W trakcie kariery stworzył pan ok. 400 historii z bohaterami Disneya. Czy wśród nich mógłby pan wskazać historię, która po prostu lubi pan najbardziej.
KK: Łał. Nie lubię patrzeć na moje stare rzeczy. Stary Vicar, gdy tylko ktoś zapytał, jakie są jego ulubione historyjki, wymieniał ostatnie trzy, bo tylko te mógł sobie przypomnieć. U mnie zaczyna wyglądać to podobnie. Całkiem dobrze bawiłem się przy rysowaniu historyjki dziejącej się w Egipcie z tego tomu.
KAI: Czy zdarzyło się, że jakaś stworzona przez pana historia została
odrzucona przez wydawnictwo? Czy może pan zdradzić szczegóły, dlaczego tak
się stało?
KK: O, pewnie. Ale powody są zwykle bardzo przyziemne: podobna historyjka już
powstała albo coś nie gra w strukturze komiksu. W drugim przypadku można
wyeliminować problem.
Czasami mała rzecz musi zostać zmieniona, by
historyjka została zaakceptowana. Raz napisałem historyjkę o Timonie i Pumbie,
w której po każdym pierdnięciu Pumby zaczynało padać. Ta historyjka to
Zaklinacz deszczu Disney poprosił, by bąki, mimo ich obecności w filmie, zostały
zmienione na beknięcia. Wydaje mi się, że ich odpowiedzią było
"Nie chcemy TEJ funkcji życiowej pełniącej TAK dużej roli w komiksie" .
Mimo tego historia wciąż działała bardzo dobrze.
KAI: Zauważyłem, że jakiś czas temu zaczął pan rysować komiksy cyfrowo. Czy uważa pan, że mogło to w jakiś sposób wpłynąć na styl widoczny w najnowszych pańskich historiach?
KK: Styl, jaki by nie był, zmienia się niezależnie od wszystkiego. Wydaje mi się, że [przejście na rysowanie cyfrowe] zrobiło ze mnie lepszego artystę, bo w procesie pojawiło się więcej "luzu", szczególnie w szkicowaniu.
KAI: Wracając do Pamiętników Sknerusa McKwacza. Początkowo stworzył pan pięć historii przedstawiających losy Sknerusa w Klondike. Czy już od samego początku były plany, żeby seria obejmowała różne okresy, czy może raczej myślał pan o tym jako o pojedynczej miniserii?
KK: Oryginalnie planowałem pierwsze pięć historii, które składają się na część
z Klondike. Potem zasugerowano mi stworzenie kontynuacji. To był projekt,
który miał sprawdzić, czy ta formuła oparta na łączących się ze sobą
historiach spodoba się wydawcom.
KAI: Z tego co wiadomo, nadal pan tworzy historie o przygodach młodego Sknerusa. Czy może pan zdradzić, w jakie rejony Sknerus zawędruje w kolejnych historiach?
KK: Historie o Japonii i Morzu Południowochińskim zostały już wydane w niektórych krajach i jestem w trakcie pisania kolejnych. Afryka, Antarktyka i Dziki Zachód będą miejscem akcji rozgrywania kolejnych historii.
KAI: Ostatnie pytanie - czy jest jakiś wyjątkowy komiks Disneya, który
chciałby pan stworzyć, ale z różnych powodów jeszcze tak się nie stało? Może
opowieść o przeszłości innego bohatera niż Sknerus?
KK: Dobre pytanie. Chciałbym stworzyć historię o Mikim w klimacie filmów noir,
jak u duetu Walsh/Gottfredson czy u Scarpy. Wspomnę jeszcze, że w przyszłym
roku będziecie mogli zobaczyć nową serię
The Secrets of the Duck Family Tree, która opowie o przodkach Sknerusa,
o których nie wiemy zbyt wiele. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu!
Bardzo dziękujemy za wywiad i serdecznie zapraszamy do kupna Pamiętników Sknerusa McKwacza. 128-stronicowy tom zawiera 13 opowieści stworzonych przez Kariego Korhonena i jest już dostępny m.in. na Egmont.pl.
Wywiad przetłumaczył Michał Jędryka
Źródło ilustracji: materiały prasowe - Egomnt Polska, Disney
Pubslihing Worldwide, materiały własne
Chętnie poczytałbym te komiksy o przodkach Sknerusa. Ale w Polsce ich pewnie nie wydadzą...
OdpowiedzUsuńWidząc ten ostatni boom na różne wydania, jest jakaś szansa. Oczywiście trzeba będzie trochę poczekać :)
Usuń