Śledztwo w parku rozrywki - Myszka Miki "Horrifikland. Przerażająca przygoda" - recenzja

Osoby czytające regularnie komiksy Disneya doskonale wiedzą jak obecnie wyglądają Myszka Miki, Kaczor Donald czy Goofy. Przez 90 lat nie zaszły wielkie zmiany, jednakże wygląd bohaterów ciut się zmienił. W popkulturze jest jednak cały czas mocno widoczny klasyczny wizerunek najsłynniejszych disnejowskich postaci. Nic dziwnego, że twórcy chętnie powracają do tamtych motywów, czego przykładem jest Horrifikland. Przerażająca przygoda stworzona przez Alexisa Nesme oraz Lewisa Trondheima. Czy jest to idealny komiks do przeczytania tuż przed Halloween?

Horrifikland rozpoczyna się w nowo otwartym biurze detektywistycznym Mikiego, Donalda i Goofiego, które nie mogą narzekać na nadmiar klientów. Z tego powodu przyjmują zlecenie od pani Żwirskiej dotyczące odnalezienia kota. Ruszają do miejsca, w którym zwierzątko uwielbiało przebywać, czyli do opuszczonego parku rozrywki Horrifikland. Sama zagadka zaginięcia kota okazuje się być tylko wierzchołkiem góry lodowej, ponieważ w trakcie poszukiwań bohaterowie spotykają Piotrusia i Chytrusa próbujących w niecny sposób przejąć park, a później napotykają się nocą na duchy grasujące po parku. Jednak nie są to zwykłe duchy, lecz duchy zostawiające ślady i korzystające z drabin. Bohaterowie nie mogą pozostawić sprawy nierozwiązanej, więc ruszają śladami tajemniczych istot.

Już na pierwszy rzut okna widać, że album jest mocno inspirowany klasycznymi komiksami i animacjami Disneya. Bohaterowie wyglądają niczym wyrwani ze starych komiksów - Donald ma ciut dłuższy dziób, Miki inny wygląd oczu, Goofy jest przedstawiony jako całkowity głupek, a nawet postaci tła mogłyby równie dobrze pojawić się w starych historiach. Także stylistyka całego parku rozrywki i miasta bardzo przypomina podobne lokacje z klasycznych tytułów. Być może dlatego podczas lektury komiksu miałem kilkukrotnie wrażenie, że Nesme i Trondheim stworzyli częściowy remake najsłynniejszego komiksu Floyda Gottfredsona Opowieść o siedmiu duchach (wydanego po polsku w MegaGiga 34). W obu historiach Miki, Donald i Goofy zakładają agencję detektywistyczną i w obu muszą się zmierzyć z grasującymi w pewnym miejscu duchami. W połączeniu z podobną ogólną stylistyką obu opowieści ciężko od takiego porównania się powstrzymać. Nawet jeżeli była to celowa inspiracja, to ostatecznie nie jest to duża wada, ponieważ twórcy poszli krok dalej i do lekko oklepanego motywu detektywistycznego śledztwa disnejowskiego tercetu wpletli dodatkowe wątki i interesujące twisty. 

W ciekawy sposób potraktowani zostali drugoplanowi bohaterowie albumu - Czarny Piotruś i Chytrus, czyli dwaj najsłynniejsi wrogowie Mikiego z klasycznych historii. Sposób przedstawienia ich w Horrifiklandzie jest zdecydowanie inny niż zwykle. W tym wypadku głównie pełnią rolę elementów komicznych chcących rozmaitymi sposobami udaremnić śledztwo detektywistyczne głównych bohaterów, ale sami przez to wplątują się w różne pułapki zastawione w parku rozrywki. Na najważniejszego wroga są kreowane wspomniane wcześniej duchy, jednakże rozwiązanie zagadki tajemniczych istot nie jest tak oczywiste jak można by się spodziewać. Choć niektórych może ono rozczarowywać, to mi się podoba ze względu na jego przewrotność, a także na fajne wykorzystanie pewnego pozornie nieistotnego wątku z wcześniejszej fazy komiksu. Ciężko na łamach albumu liczącego 44 strony stworzyć pełnoprawne śledztwo, ale wydaje mi się, że twórcom udało się wyjść z tego obronną ręką.

Choć wątek detektywistyczny jest istotny, to album w większości jest dość prostą opowieścią, w której Miki, Donald i Goofy mierzą się z różnymi atrakcjami z opuszczonego parku rozrywki. Może jest to lekko odtwórcze, ale dla każdego czytelnika, który nie poszukuje skomplikowanej fabuły, lecz zabawnych przygód, komiks jest naprawdę przyjemną rozrywką. Widać w tym inspirację klasycznymi animacjami Disneya, które często brały pewien prosty pomysł i obudowywały go gagami.  Przykładem sceny, która równie dobrze mogłaby się znaleźć w klasycznej krótkometrażówce, jest jazda na kolejce w przerażającym szpitalu Szalonego Doktora podczas której bohaterowie natrafiają na różne straszne atrakcje. Zresztą sam Szalony Doktor jest postacią wywodzącą się z klasycznej krótkometrażówki z Mikim. Dzięki połączeniu dużej ilości gagów z nie tak oczywistym wątkiem detektywistycznym ciężko w jakimkolwiek momencie się nudzić, choć jest to zupełnie innego rodzaju opowieść niż najlepsze współczesne komiksy z Mikim.

Także po warstwie graficznej widać, że twórcy inspirowali się klasycznymi dziełami próbując jednocześnie stworzyć coś nowego. Postaci wyglądają  jakby zostały wprost wyjęte z klasycznych komiksów Gottfredsona, a po niektórych atrakcjach w Horrifiklandzie czuć inspirację animacjami Disneya. Jednakże wszystko to zostało przeniesione na malowane kadry, które próbują oddać disnejowski świat w trójwymiarze. Nie raz to wygląda lekko karykaturalnie, ale ogólnie jest to bardzo ciekawy zabieg, który sprawia, że lektura komiksu jest wyjątkowym przeżyciem, a niektóre plansze są prawdziwymi majstersztykami. Robotę robi też ciemno-pomarańczowa kolorystyka, która sprawia, że czytelnik czuje mrok ogarniający bohaterów oraz pojedyncze promyki światła płynące z latarni, pochodni czy lamp. Ciężko by cokolwiek mogło przerazić, ale płynąca z fabuły i rysunków atmosfera idealnie nadaje się na jesienne wieczory, tym bardziej, że nie można nic zarzucić przepięknemu polskiemu wydaniu.

Kawa Zombo Loisela próbowała pokazać Mikiego na tle Wielkiego Kryzysu, co nie do końca się sprawdziło, ale powroty do klasycznych korzeni nie muszą być złe, czego dowodem jest Horrifikland. Przerażająca przygoda. Nesme i Trondhiem stworzyli sympatyczną gagową opowieść rozgrywającą się w parku rozrywki, która momentami jest kalką klasycznych fabuł, ale dzięki paru twistom fabularnym i malarskiej oprawie graficznej jest przyjemnym doświadczeniem. Jeżeli jednak ktoś liczy na złożoną zagadkę detektywistyczną, to lepiej pod tym względem wypadają współczesne włoskie komiksy.

Ocena albumu: 8/10

Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Myszka Miki - Horrifikland. Przerażająca przygoda
Data premiery: 15 września 2021, liczba stron: 48, cena okładkowa: 49,99 zł, format: A4, oprawa: twarda, scenariusz: Lewis Trondheim, rysunki: Alexis Nesme, tłumaczenie: Maria Mosiewicz, wydawnictwo: Egmont Polska, ISBN: 978-83-281-4963-2

Przykładowe strony:

Źródło ilustracji: materiały prasowe - Egmont

Komentarze

  1. Generalnie zgadzam się z recenzją. Skojarzenie z "opowieścią o siedmiu duchach" jest oczywiste. Komiks wygląda jak bardzo pobieżny remake tej fabuły Gottfredsona. Szkoda. Widać, że chodziło głównie o rysunki a fabuła miała mniejsze znaczenie. Mnie akurat ten styl rysunku średnio się podoba ale komiks "daje radę" jako nawiązanie do klasyków uniwersum. W komiksie pojawia się też szalony doktor (w postaci atrakcji w parku rozrywki) znany ze starej animacji Disneya - jak dlanie nieco toporne nawiązanie ale daje "klimat".
    Ogólnie tragedii nie ma, szału też nie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Gigant Poleca Premium 2024-01 "Kalendarz Adwentowy" - dziś premiera - Midthun, Rota, Scarpa i Vicar

Ach, te WSTRĘTNE reprinty! [KWAlieton]