Proste, ale dobre i śmieszne - Clifton 4 - recenzja [Komiksy dla wszystkich]

W ciągu ostatnich lat Egmont zaprezentował czytelnikom komiksy z Cliftonem stworzone przez De Groota, Turka, Bedu czy Rodrigue. Choć niektóre historie mi się podobały, to jednak do większości miałem spore zastrzeżenia, o których pisałem w archiwalnych recenzjach. Wydając czwarty tom z przygodami byłego pułkownika MI5 Egmont poszedł w zupełnie inną stronę i cofnął się do 1959 oraz historii autorstwa Macherota. Czy była to dobra decyzja? Zapraszam do lektury recenzji.

Czwarty, a tak naprawdę chronologicznie pierwszy tom serii Clifton zbiera cztery pierwsze albumy o emerytowanym szpiegu, który hobbistycznie rozwiązuje zagadki detektywistyczne i jest w tym naprawdę dobry. Trzy pierwsze zostały stworzone na przełomie lat 50. i 60. przez Raymonda Macherota, natomiast czwarty ukazał się dekadę później i pracowali nad nim Greg oraz Jo-El Azara. Trzeba przyznać - miałem spore obawy odnośnie jakości tych opowieści, ponieważ skoro dość współczesne komiksy o brytyjskim detektywie niezbyt przypadły do gustu i miały sporo wad, to historyjki z końca lat 50. mogły się okazać całkowicie archaicznym i nieczytelnym tworem. Jak się jednak okazało, wiekowość pierwszych Cliftonów wcale nie jest wadą, a nawet jest zaletą.

Komiksowa kariera Cliftona zaczęła się od albumu nazwanego ogólnie Śledztwami Pułkownika Cliftona, w którym tytułowy bohater stara się rozwiązać zagadkę tajemniczych zniknięć sejfów z londyńskich sklepów. Następnie przychodzi czas na amerykańską przygodę detektywa pod tytułem Clifton w Nowym Jorku, a ostatnim komiksem stworzonym przez Macherota są Clifton i szpiedzy, w którym bohater broniąc jednego ze swoich byłych skautów wpada na znajomego z czasów wojny. Czytając każdy z albumów miałem uczucie déjà vu, ponieważ w nich można znaleźć wszystkie elementy znane z późniejszych historii - drużynę skautów prowadzoną przez Cliftona, slapstickowe wpadki bohatera, oschłą miss Patridge czy głównego wroga detektywa. Z jednego, ale to bardzo istotnego powodu, wszystkie te elementy wypadają znacznie lepiej niż w później to bywało.

Macherot tworząc Cliftona według mnie miał doskonałe wyczucie jak zbalansowana musi być seria. W komiksie muszą się znaleźć ciekawe wątki detektywistyczne czy kryminalne, ale jednocześnie nie może brakować śmiesznych gagów z udziałem głównego bohatera. W późniejszym czasie wydaje mi się, że za bardzo postawiono na pokazanie zabawnych wad Cliftona, natomiast praktycznie zapomniano o jego umiejętnościach detektywistycznych. U Macherota nie brakuje wpadek bohatera, ale później pokazane są jego dobre zdolności dedukcyjne. To sprawia, że komiks jednocześnie bawi jak i ciekawi, a nie jest ciągiem w kółko powtarzających się podobnych gagów, choćby o miss Patridge. Mam także wrażenie, że autorzy późniejszych albumów, głównie De Groot, przeczytali historie Macherota i zupełnie błędnie zinterpretowali czym seria ma być.

Oczywiście czytając albumy stworzone przez Macherota czuć upływ czasu, co widać choćby w pewnej infantylności i prostocie historii, szczególnie rozwiązanie zagadki w pierwszym albumie jest dość specyficzne i bardzo w stylu starych animacji, ale według mnie pasuje to do komediowej i pełnej slapsticku serii jaką jest Clifton. Każda z trzech opowieści oparta jest też na innym schemacie, porusza różne tematy, co sprawia, że jest to kawał porządnej lektury. Także zagadki są według mnie naprawdę porządne i z fajnymi zwrotami akcji. Pozytywnym zaskoczeniem jest też czwarty album, czyli Diaboliczne krasnale, od Grega i Azary, w którym czytelnik dostaje naprawdę ciekawą zagadkę kryminalną z udziałem liliputów. Choć według mnie jest to komiks, który zestarzał się ciut gorzej, szczególnie warstwa rysunkowa wygląda archaicznie, to nadal jest to porządna komediowo-detektywistyczna opowieść.

Podobnie jak w przypadku wcześniejszych tomów serii, wydanie zostało okraszone naprawdę ciekawymi dodatkami specjalnymi, które w tym wypadku przedstawiają osobę Macherota oraz wyjaśniają z czego wynikały takie, a inne późniejsze losy serii. Komiks natomiast został wydany naprawdę porządnie - w twardej oprawie, na papierze offsetowym, w dużym formacie A4. Do tłumaczenia nie można mieć jakichkolwiek zastrzeżeń.

Pierwsze przygody Cliftona są prostą, ale ciekawą oraz zabawną kryminalną opowieścią o fajtłapowatym brytyjskim detektywie. Jeżeli lubicie klasyczne frankofońskie komiksy, to album naprawdę powinien wam przypaść do gustu. Warto dać też Cliftonowi drugą szansę, jeżeli czytaliście późniejsze, ale wcześniej wydane u nas albumy, ponieważ historie autorstwa Macherota to zupełnie inny, wyższy poziom. 

Clifton 4 (1)
Data premiery: 20 stycznia 2021, liczba stron: 144, cena okładkowa: 89,99 zł, format: A4, oprawa: twarda, scenariusz: Raymond Macherot i Greg, rysunki: Raymond Macherot i Jo-El Azara, tłumaczenie: Marek Puszczewicz, wydawnictwo: Egmont Polska, ISBN: 978-83-281-9899-9

Przykładowe strony: 

źródło ilustracji: materiały prasowe - Egmont Polska

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gigant Poleca Premium 2024-01 "Kalendarz Adwentowy" - dziś premiera - Midthun, Rota, Scarpa i Vicar

Ach, te WSTRĘTNE reprinty! [KWAlieton]