MegaGiga i Gigant Mamut - quo vadis?

Osoby, które co najmniej od dekady regularnie kupują komiksy Disneya, mogą pamiętać czasy, kiedy fani kaczych i mysich historyjek z utęsknieniem czekali na każdy kolejny tom Giganta Mamuta czy MegaGiga. Teraz jednak jest zupełnie inaczej i z każdym rokiem, wśród nie tylko najbardziej zagorzałych czytelników, serie zbierają coraz to gorsze opinie. Dlaczego tak się stało? Czy dałoby się obie serie jakoś zrestrukturyzować? Postaram się odpowiedzieć na te pytania.

Na samym początku trzeba powiedzieć jasno - publikowanie w obecnej sytuacji MegaGiga i Giganta Mamuta jako osobnych serii jest działaniem bezsensownym i wpływającym negatywnie na sprzedaż. Jest to dość odważna teza, ale nie potrafię zliczyć ilości pytań od czytelników brzmiących następująco:
Czym różni się MegaGiga od Mamuta?
Odpowiedź na to pytanie jest prosta - od 2011 roku niczym. W obecnej chwili podział na dwie serie powoduje, że oferta komiksów Disneya od Egmontu nie jest przejrzysta, a podział wynika tylko z różnic pomiędzy tytułami dekadę temu. Każda z serii jest wydawana na przemian co pół roku, czyli w jednym momencie w jednym punkcie sprzedaży nie jest dostępny tom MegaGiga i tom Mamuta. Z tego powodu nie widzę racjonalnego powodu dlaczego Egmont cały czas stosuje dziwny podział na dwie serie będące tym samym.
Na dodatek Egmont gubi się w podziale na Giganta Mamuta i MegaGiga. Widać to choćby po... grzbietach. W przypadku MegaGiga sytuacja wyglądała następująco:
  • w latach 2006-2014, od 1. do 41. tomu (Szaleństwo w Rio) wydania miały czerwone grzbiety
  • w latach 2014-2019, od 42. tomu (Efekt badyla) do 51. (Złota rączkagrzbiety były różnokolorowe
  • w ostatnim czasie, od 52. tomu (Legenda o wyspie skarbów) powrócono do czerwonych grzbietów
Inaczej było z Gigantem Mamutem.
  • w latach 2009-2010, od początku serii do 6. tomu (Do dechy!) egzemplarze miały różnokolorowe grzbiety
  • od 2010 roku do dziś, począwszy od 7. tomu (Superherosi) grzbiety są czerwone
Jest tylko jeden element, który od początku do końca wyróżnia MegaGiga od Giganta Mamuta. Nad logiem MegaGiga jest napis Walt Disney's, natomiast nad logiem Giganta Mamuta jest napis Walt Disney. Nie sądzę, żeby zwykli czytelnicy zwracali uwagę na tak drobną różnicę.


Kiedyś jednak podział na Giganta Mamuta i MegaGiga miał sens. Były to dwie zupełnie inne serie, skierowane do ciut innego grona czytelników kaczych komiksów. Co ciekawe, wówczas obie serie sprzedawały się bardzo dobrze i problemy zaczęły się pojawiać wraz z zacieraniem różnic pomiędzy nimi. Nie chciałbym tutaj jednak stawiać tezy, że tylko z tego powodu sprzedaż spadała, lecz na pewno był to jeden z wielu czynników.
MegaGiga na początku liczył 448 stron i był odpowiednikiem wydawanej w Norwegii serii Temapocket. Jak można domyślić się po tytule - każdy z tomów zawierał komiksy związane z jedną tematyką. W Norwegii seria była wydawana od lat - najpierw nieregularnie, później jako kwartalnik. Polski MegaGiga wystartował w czerwcu 2006 roku, a już w roku kolejnym był dwumiesięcznikiem, w którym przedrukowywano najnowsze norweskie tomy jak i te niegdyś wydane. W 2008 roku ukazało się rekordowe 8 tomów MegaGiga, co spowodowało, że co drugi tom musiał być polską wersją jakiegoś starszego Temapocketa. W kolejnym roku seria wróciła do bycia dwumiesięcznikiem, ponieważ na rynku pojawił się kolejny tytuł.
W marcu 2009 roku zaczęto wydawać kolejną serię, czyli Giganta Mamuta. 512-stronicowy kwartalnik będący niczym innym jak podwójnym Gigantem Poleca za podstawę u początku miał skandynawską serię Mammutbok, która także była inspiracją do tytułu polskiego wydania. W związku z tym, że seria ukazywała się oryginalnie jako rocznik, to 1. tom był przedrukiem jej najnowszego tomu, a kolejne wracały do wcześniejszych wydań. Materiału było na lata, ponieważ w tamtym momencie skandynawska seria liczyła już 15 tomów.


W skrócie: pod koniec 2009 roku na polskim rynku były dostępne trzy serie Gigantowe, z których każda była czymś zupełnie innym.
  • Gigant Poleca - wydawany co 4 tygodnie, 256 stron, nowe komiksy
  • MegaGiga - wydawany co dwa miesiące, 448 stron, mieszanka nowych i starych komiksów ułożonych tematycznie
  • Gigant Mamut - wydawany co kwartał, 512 stron, nowe komiksy
W tym momencie jednak w plany polskiego Egmontu musiała się wtrącić centrala. Zauważono, że sprzedaż tematycznych tomów rośnie nie tylko w Norwegii, ale w całej Europie. W Niemczech natomiast od pewnego czasu była wydawana bardzo podobna seria - Lustiges Taschenbuch Spezial, lecz 512-stronicowa. Trzeba kuć żelazo póki gorące, ale jednocześnie ograniczać koszty. Postanowiono przekształcić Temapocket w serię wydawaną 8 razy do roku, lecz liczącą 512 stron, tak aby dokładnie te same historie mogły być wydawane i w Niemczech, i w Skandynawii, i w... Polsce. Mammutbok stał się zbyt podobny do Temapocket, więc go zlikwidowano, a ostatni jego tom ukazał się jedynie w Danii i w Polsce (jako Kwa-Kong powraca!).
W tym momencie polski Egmont miał ciężki orzech do zgryzienia i wybrał najgorsze możliwe rozwiązanie. Jedynie w Polsce pozostawiono obie serie. Nie zmieniono ich częstotliwości, za to zmieniła się zawartość, a także powoli przestały się wyróżniać między sobą. Jednak w Polsce wówczas wydawano 2 tomy więcej niż w Norwegii, przez co przez pewien okres niektóre różnice zostały zachowane. W 2010 roku po polsku wydano:
  • 7 tematycznych 512-stronicowych tomów (5 w MegaGiga, 2 w Mamucie)
  • 2 nietematyczne 512-stronicowe tomy (wszystkie w Mamucie)
  • 1 tematyczny 448-stronicowy tom (w ramach MegaGiga)
Nadal w ramach Giganta Mamuta pojawiały się nietematyczne tomy, ale obok nich zaczęły się pojawiać wydania będące niczym innym jak MegaGiga z innym logiem na okładce. Dla mnie, osoby, która już wówczas mocno interesowała się komiksami Disneya, nie stanowiło to wielkiego problemu. Wiedziałem z czego wynika sytuacja i dlaczego nastąpiły zmiany w MegaGiga i w  Mamucie, ale podejrzewam, że dla zwykłych czytelników sytuacja była dość dziwna. Chóc wówczas MegaGiga prezentował najwyższy poziom w historii, to zmiana ilości stron prawdopodonie spowodowała zmniejszenie częstotliwości wydawania serii do kwartalnika. Wraz z nastaniem tej decyzji, w połowie 2011 roku, MegaGiga i Gigant Mamut stały się dokładnie tym samym-  jedna z nich przedrukowywała rocznie cztery tomy Temapocket, a druga inne cztery tomy Temapocket. Ostatnim nietematycznym tomem Mamuta była wydana w maju 2011 roku Wojna kaczek.


W 2011 roku wydawanie MegaGiga i Giganta Mamuta jako dwie osobne serie miało jakiś sens. Oba cykle wychodziły jako kwartalniki, więc jednocześnie w sprzedaży był dostępny jeden tom z każdej serii. Pod koniec 2012 roku Egmont podjął jednak kolejną bezsensowną decyzję - zmniejszył częstotliwość wydawania obu serii do półrocznika. Nie oznaczało to jednak, że każdy tom będzie od teraz pół roku w dystrybucji, lecz po prostu w kioskach wymiennie będzie dostępny jeden Gigant Mamut lub jeden MegaGiga. Dlaczego zostawiono oba tytuły? Ciężko powiedzieć. Nie chce także w tym momencie podejmować tematu wyboru tomów, ponieważ z 8 wydawanych na Zachodzie wydań, w Polsce wychodziły jedynie 4. Czasem polskich czytelników mijały doskonałe historie, ale choćby w 2015 roku tuż obok siebie pojawiły się dwa genialne tomy - Wyprawa do Indii oraz Przebudzenie siły. Wiele osób pamięta jeszcze euforię związaną z premierą Dynastii w 2018 roku, ale od tego momentu było już tylko gorzej.
Co się stało w ciągu ostatnich dwóch lat, że coraz więcej czytelników narzeka na jakość 512-stronicowych tomów? Norweski Temapocket jest wydawany od 2018 roku jako miesięcznik, co oznacza, że co rok trafia 12 nowych grubych tomów. Tego typu zmiana nie mogła się nie odbić na jakości, ponieważ liczba dobrych komiksów związanych z danymi tematami jest ograniczona. Nie można się dziwić, że dziesiąty tom o tematyce bliskowschodniej prezentuje niższy poziom niż pierwszy. Przy takiej częstotliwości ciężko przyłożyć się do każdego tomu, więc coraz częściej zdarzają się wydania jak Legenda o wyspie skarbów, które de facto są lekko zmienioną publikacją sprzed lat. Ponad połowa komiksów z tego tomu była opublikowana niegdyś jako Piraci z Kwaraibów. Na rynku gdzie co roku wydaje się kilkaset komiksów Disneya, tego typu tomy są normalnością, ale na polskim, gdzie wydań nie jest dużo, a czytelnicy są pamiętliwi, takie publikacje są bezsensem.
W Niemczech, gdzie wydawany jest Lustiges Taschenbuch Spezial, stało się coś innego. Seria jest nadal publikowana jako dwumiesięcznik, którego tomy stanowią podstawę połowy wydań Temapocket, a przez to sporej części polskich publikacji. Spadek jakości tamtejszych tomów wynika z tego, że obecnie na niemieckim rynku jest wydawanych kilkanaście tytułów z komiksami Disneya. Część z nich to ciut bardziej ekskluzywne wydania, więc nie można dziwić się, że najlepsze komiksy nie trafiają często do Speziala. Zastanawia jeden fakt - nagle z tomów zniknęły dłuższe komiksy, które od początku były cechą wyróżniającą tematyczne tomy.


Co dalej? Jak można uratować MegaGiga i Giganta Mamuta, które z każdym rokiem coraz to bardziej popadają w marazm? Potrzeba zmiany. Powiedziałbym nawet: dobrej zmiany. Lecz zmiany mogą być różne.
Jak dla mnie najważniejszą kwestią z punktu widzenia marketingowego jest zakończenie fikcyjnego rozdziału na Giganta Mamuta i MegaGiga. Skoro serie są tym samym, to należy je wydawać pod jednym tytułem. Rozwiązanie tego typu problemu nie jest aż tak proste, ponieważ być może jakaś niewielka część czytelników kupuje tylko jedną z serii, ale mam wrażenie, że gdyby w tym momencie połączyć je w jeden nowy kwartalnik o tytule MegaMamut i spróbować wypromować jako coś ciut nowego, to może udałoby się w związku ze zmianą uzyskać jakiś pozytywny efekt marketingowy.
Jeżeli natomiast Egmont chciałby zachować obie serie, to jedynym wyjściem jest próba ich wyraźnego rozróżnienia. Tego typu zmiana wiążę się jednak z kosztami, ponieważ obecnie Egmont po prostu półautomatycznie przedrukowuje 4 z 12 tomów Temapocket, które są drukowane z kilkoma krajami. Mam jednak dwie propozycje, które są najłatwiejsze do zrealizowania.
Od dawna na niemieckim rynku jest wydawana seria Lustiges Taschenbuch Enten-Edition, 336-stronicowy kwartalnik, który zawiera jedynie kacze komiksy. Są ułożone tematycznie, ale nie motywami, lecz postaciami. Na przykład jedno z tegorocznych wydać zawiera w większości komiksy z Kaczencją. Od tego roku seria jest wydawana także w Norwegii i Szwecji, co umożliwiałoby łatwe przeniesienie jej na polski grunt i wydawanie choćby jako kolejnych numerów MegaGiga. Ciężko jednak powiedzieć, jaka byłaby redakcja polskiego czytelnika na zmniejszenie ilości stron.
Innym, ale już ciut bardziej skomplikowanym pomysłem, byłaby zmiana zawartości Giganta Mamuta. Od pewnego czasu w Polsce jest wydawanych jedynie 6 z 13 Gigantów Poleca. Oznacza to, że zebrało się wiele niewydanych tomów. Łącząc dwa Giganty wychodzi 512-stronicowy tom zawierający nowe historie, czyli przypominający pierwsze Mamuty. Tego typu zmiana musiałaby zostać wyraźnie zaakcentowana chociażby poprzez zmianę stylu okładek, ponieważ inaczej niezorientowany bliżej czytelnik nie zauważy jakiejkolwiek różnicy.
Opcji jest zdecydowanie więcej, lecz każda z nich wymagałaby większego lub mniejszego wysiłku ze strony polskiego oddziału Egmontu. Chętnie poznam też wasze zdanie o obecnej sytuacji MegaGiga i Mamuta - czy chcielibyście, aby serie były nadal wydawane w taki sposób, czy może uważacie, że należy coś w nich zmienić?

Źródło ilustracji: materiały własne/Disney Publishing Worldwide

Komentarze

  1. Wydawanie tego samego (w sensie dwóch de facto identycznych serii, o tej samej cenie itepe) miałoby sens na Zachodzie, gdzie wychodzi od groma serii, i każdy sobie coś znajdzie.
    Ale w Polsce gdzie w tym roku wyjdzie 28 publikacji? No...trochę bez sensu, ale przynajmniej Mamut zawyża liczbę serii :)
    Co do ratowania sytuacji- wydaje mi się, że najbardziej racjonalnym pomysłem byłoby wydawanie jednej 512-stronicowej serii o nazwie np. ,,MegaGigant", sześć razy do roku , z czego trzy tomy mogłyby być różno tematyczne, a trzy monotematyczne.
    Ogólnie uważam, że to słabo że te dwie serie są półrocznikami. Póki były kwartalnikami...no, całkiem ok. mogło być lepiej, ale to i tak 8 tomów do roku.
    Z drugiej strony... tak sobie myślę, że skoro na Zachodzie odpowiedniki MGG/GM są drugorzędowymi publikacjami, to może Egmont u nas też będzie spychał 512 stronicowe tomiszcza do...nie wiem...kąta (tak to ujmę, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy, a ,,śmietnik historii" to chyba zbyt ciężkie określenie), a będzie stawiał na nowe serie i za parę lat ci w Niemczech będą nam zazdrościć, a nie my im (nie no, przegiąłem). I chyba zmierzamy w tamtym kierunku, już od 2017 roku (,,Kawa Zombo", ŻiCSM), po ,,Giganta na wakacje".
    Zobaczymy, co nam przyszłość szykuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S Bardzo interesujący artykuł, dowiedziałem się z niego wielu rzeczy o których wcześniej nie miałem pojęcia, np. dlaczego Egmont podjął tę głupią decyzję o zostawieniu Mamuta, czy dlaczego w 2010 wyszło pięć 512 stronicowych tomów i jeden 448 stronicowy.
      Gratulacje Radek!

      Usuń
    2. No nic dodać nic ująć. Jedyna rozsądna opcja to połączyć oba wydania tj. zrezygnować z któregoś tytułu i wydawać tylko Giganta Mamuta lub Megagiga 4 razy do roku. Nie sądzę, niestety żeby Egmont poszedł na skomplikowaną zmianę zawartości któregoś z tytułów. Bo skoro w obecnej postaci Mamuty/Megagiga jakoś tam się sprzedają, to po co zmieniać generując przy tym nowe koszty. Po za tym, to zawsze były serie w których liczyła się ilość (stron) a nie jakość. Tak przynajmniej że sposobu reklamowania noża wyciągnąć wniosek. Duża szkoda, ale nie widzę to światełka w tunelu.

      Usuń
    3. Albo MGG 512 stron, stare i nowe, długie historie co kwartał, Mamut 768 stron, potrójny Gigant co pół roku, kopie Gigantów które nie ukazały się w Polsce (chociaż prościej byłoby wrócić do GP 13 razy w roku).
      Pierwsza 24,99 zł., druga 44,99 zł. (cena trzech pojedynczych Gigantów).
      Aczkolwiek trzeba pogodzić się z tym, że pomysły fanów prawdopodobnie nie spotkają się z żadnym odzewem ze strony Egmontu, to jednak (jeszcze) nie Zachód.

      Usuń
    4. 768 stron? Z przyczyn technicznych nie da się więcej niż 512 stron. A i tyle to ledwo, ledwo się trzyma, żeby się nierizklejało itd. .
      Realnie co Egmont może, to zrezygnować z któregoś tytułu. I wydawać tylko jeden. Treściowo to od dość dawna wszystko co wydają to przedruki z zagranicy.

      Usuń
    5. Kiedyś w Niemczech ukazała się jakaś publkkacja która miała 768 stron, niestety nie pamiętam jak się nazywała- chyba ,,Mammut Comics" czy coś w tym stylu.

      Usuń
    6. P.S. W sumie dla mnie z tymi grzbietami nie ma większego problemu, oczywiście że estetyczniej jest jak wszystkie tomy mają grzbiety w tym samym kolorze, ale w sumie liczy się jakość okładki.
      Co do tych serii skandynawskich z samymi kaczymi postaciami- dla mnie to zły pomysł, choć sam zasadniczo wolę kaczki niż myszy. No bo na przykład taka Kaczencja- ile z nią powstało dobrych, (ale takich naprawdę dobrych) komiksów? Pięć? Dziesięć? A z Magiką? Przecież wiadomo, że większość historii z tymi postaciami opiera się na tym: Kaczencja- próby zdobycia serca Sknerusa, zawsze kończą się niepowodzeniem, Magika- próby kradzieży pierwszej dziesięciocentówki zawsze zakończone niepowodzeniem.
      Co innego z Donaldem czy Sknerusem. Tutaj wybór dobrych historii jest ogromny, ale ile można tłuc komiksy z tą samą postacią?
      Oczywiście, że kacze uniwersum jest gigantyczne, i można przebierać, wybierać, etc., i tak przez kilka lat, ale są postacie o których często stworzyć tom (Gladiusz, Siostrzenice Daisy, Harpagon) ponieważ liczba ich występów jest bardzo mała. Wiem, że można jeszcze czerpać z serii (KAWA, Doubleduck, Kwantomas, PKNA, Czarodzieje i ich dzieje, itd.), ale jakoś mnie to nie przekonuje.

      Usuń
    7. Zarówno Gladiusz, Harpagon, jak i Kizia, Mizia i Fizia mają ponad 1000 pojawień według Inducksa, więc takich, w których mają ważną rolę pewnie by się na jeden tom zebrało.



      A co do Magiki jest sporo komiksów o niej, w których wątek Sknerusa nie jest nawet na chwilę poruszony, więc mogłyby być jako ,,wypełniacz" między typowymi.

      Usuń
    8. Tak, tylko że są to przeważnie krótkie komiksy (piszę teraz o postaciach rzadko się pojawiających), albo słabe.
      Z Magiką sytuacja wygląda kiepsko, ponieważ owszem, są komiksy gdzie nie pojawia się Sknerus ale stanowią one niewielki procent całości i często są słabe.

      Usuń
  2. Właśnie jak jest dwudziesty tom o jakiejś tematyce, to dobór komiksów jest mniejszy, niż przy pierwszym tomie.
    W ogóle drażni mnie bardzo fakt, że jakaś tematyka jest powtarzana na okrągło.
    Był kiedyś taki tom który wyszedł w Norwegii, w którym były same komiksy o młodym Donaldzie (Dońku), ale takich tomów jest jak na lekarstwo.
    Ale, jak pisałem wcześniej, dyskusja z Egmontem jest niemożliwa (kiedyś, co prawda, fani mieli wpływ na komiksy w KD, ale to już jest inna sprawa, inne czasy, także Giganty od początku były drukowane w koprodukcji, KD nie).
    Podam przykład. W styczniu wysłałem petycję do Egmontu, żeby uhonorowali jakoś 20 lecie Gigantów i 15-lecie MGG, trochę ponarzekałem, i na końcu poprosiłem o odpowiedź zwrotną.
    Nie otrzymałem jej do dziś, ale znając Egmont, już w lutym straciłem nadzieję, że w ogóle ją otrzymam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha :D Nie gniewaj sie ale to troche naiwne, ze liczyłeś na odpowiedz :)
    Troche rozczulająca ta naiwność :) jak na czytelnika komiksow przystalo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi też szansa na odpowiedź wydawała się od początku mało prawdopodobna, ale spróbować zawsze warto, a nuż coś odpiszą... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To by było najlepsze - gdyby brakującą zawartość tych 7 niemieckich Gigantów co u nas nie wychodzą (Bo teraz jest tylko 6 numerów rocznie), "skleić" i wrzucić do Mammuta. Ale jak napisał @radef - to by trzeba minimum wysiłku i jeszcze parę złotych zapłacić za zmiany w druku. Lepiej więc nic nie robić, dalej przedrukowywać kropka w kropkę MegaGiga tematycznie, olewać sprawę, że 3/4 zawartości to duble a potem się dziwić, że sprzedaż spada. :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Prawdę mówiąc to najbardziej wkurzają mnie reprinty bo mam wszystkie Giganty i oczekuję czegoś nowego a nie odgrzewane kotlety.Byc może dla tych co kupują od niedawna wszystko jest ok ale ogólnie rzecz biorąc czekam na koniec tych wydań bo staje się to nudne. Mimo to kupuję kolejne tomy do kolekcji bo jak zawsze sobie myślę skoro mam wszystkie numery to szkoda byłoby przerwać zbieranie

    OdpowiedzUsuń
  7. Przy okazji chciałbym się spytać Radka, kiedy dokładnie ukazał się pierwszy tom ,,MegaGiga". W artykule i na Inducks pisze, że 8 czerwca, a w jednym z Gigantów w reklamie było napisane że 25 maja...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Gigant Poleca Premium 2024-01 "Kalendarz Adwentowy" - dziś premiera - Midthun, Rota, Scarpa i Vicar

Ach, te WSTRĘTNE reprinty! [KWAlieton]