30 lat bez "Donalda i spółki" - historia pierwszej serii z włoskimi komiksami w Polsce
Trudno powiedzieć, kiedy dokładnie został wydany ostatni numer
Donalda i spółki, ale ze względu na to, że seria była odpowiednikiem
pism wydawanych zagranicą, można oszacować jego datę premiery na grudzień
1994 lub styczeń 1995. Oznacza to, że już 30 lat niektórzy czytelnicy
czekają aż Egmont wyda drugą serię Donalda i spółki obiecaną w
ostatnim wydaniu pisma. Trzy dekady po zamknięciu serii warto się dokładnie
przyjrzeć się jej historii oraz dlaczego jest tak dobrze wspominana przez
fanów. A także czy po takiej przerwie można byłoby ją wskrzesić.
By w pełni zrozumieć czym tak naprawdę był Donald i spółka trzeba się
cofnąć do praktycznie samego początku powojennych komiksów Disneya w
Europie, czyli do startu książeczkowej wersji magazynu Topolino w
kwietniu 1949 roku. Wówczas Arnoldo Mondadori stwierdził, że nie ma dalszego
sensu wydawania pisma w formacie gazety i stwierdził, że lepszym pomysłem
byłoby publikowanie go w formie niewielkiej książeczki formatu ok. 13 na
18,5 cm. Początkowo pismo miało 96 stron, czyli identyczną liczbę co
Donald i spółka. Czyżby był to zbieg okoliczności? Raczej nie,
ponieważ jeżeli przypatrzycie się stopkom poszczególnych numerów serii
Egmontu, to zauważycie, że były drukowane przez Arnoldo Mondadori Editore. W
późniejszym czasie format i liczba stron Topolino się zmieniała,
pismo przejął Disney, a obecnie wydaje je Panini i nie jest już aż tak
podobne do Donalda i spółki.
W pozostałej części Europy Zachodniej komiksy Disneya zaczęły być wydawane
na początku lat 50. i początkowo oferta składała się z pism przypominających
amerykańskie zeszytowe wydania, zawierających przedruki stamtąd. Popularność
tytułów rosła, a wydawane do dziś pisma typu Micky Maus czy
Anders And szybko z miesięczników stały się tygodnikami. Na ich
łamach po raz pierwszy pojawiły się przedruki włoskich komiksów Disneya,
które jednak musiały być ręcznie przemontowywane. Oryginalnie 3-rzędowe
historie zmieniono na 4-rzędowe, co prawdopodobnie było uciążliwe dla
redakcji, więc wkrótce wystartowała seria, która głównie skupiała się na
włoskich historiach.
Popularność komiksów Disneya rosła, więc na rynku pojawiły się kolejne i kolejne serie, wówczas zaczyna się też historia Donalda i spółki. Pierwszym tego typu 96-stronicowym pismem był niemiecki Donald Duck, którego pierwsze wydanie pojawiło się 26 sierpnia 1974 roku. Od początku było wydawane w formacie zbliżonym do Topolino oraz liczyło 96 stron plus okładkę. W środku różniło się od wydań znanych z lat 90., ponieważ w środku zamiast 3 czy 4 historyjek, co później stało się standardem, najczęściej można było znaleźć 2 dłuższe oraz kilka krótszych. Popularność pisma od początku musiała być naprawdę spora, ponieważ już dwa lata później, w grudniu 1976 roku, seria stała się dwutygodnikiem. natomiast od lipca 1980 roku kolejne numery wydawane były co tydzień.
Później zaczął się olbrzymi mętlik, ponieważ w połowie lat 80. Egmont stwierdził, że można wydawać więcej serii, które naprawdę są tym samym pismem, lecz różnią się tytułowym bohaterem na okładce i mogą być promowane jako coś innego. Trochę tak jak u nas przez lata z MegaGiga i Gigantem Mamutem, choć geneza była trochę inna. W taki oto sposób powstały tytuły o Braciach Be czy Myszce Miki. Za bardzo nie różniły się one zawartością i często ten sam numer w Niemczech ukazywał się jako pismo o wujku Sknerusie, w Danii jako magazyn o Myszce Miki, natomiast w Norwegii bohaterami okładkowymi byli Bracia Be. Niezależnie jednak od nazwy serii, na przełomie lat 80. i 90. wydawano 26 96-stronicowych tomów rocznie.
Podobnie jak w przypadku wielu innych tytułów, podbój Europy Środkowo-Wschodniej nie zaczął się od Polski, lecz od Węgier, gdzie w 1990 roku najpierw pod tytułem Dagobert Bácsi, później jako Donald Kacsa, zaczęła być wydawana lokalna wersja. Od połowy 1991 roku pojawiały się w niej te same komiksy co w polskim Donaldzie i spółce. Tytuł został zamknięty kilka miesięcy wcześniej niż polska wersja, w połowie 1994 roku, a ostatnie wydanie było odpowiednikiem 39. numeru Donalda i spółki. Także w Czechach wydawano serię, wystartowała ona miesiąc później niż w Polsce pod tytułem Donald Duck, a jej żywot zakończył się już pod koniec 1992 roku. Różne lokalne wydania pojawiły też w Bułgarii, Łotwie czy Estonii, ale były to przedruki numerów opublikowanych w Europie Zachodniej parę lat wcześniej.
Polska edycja wystartowała w połowie czerwca 1991 roku. Trudno
określić dokładną datę, ale tak można domniemywać na podstawie dat premier
zagranicznych wydań. Donald i spółka był pierwszym kontaktem
polskiego czytelnika z włoskimi historiami Disneya, a także z wieloma
postaciami znanymi głównie z nich, takimi jak Dziobas, Kaczencja czy
Harpagon, choć często z imionami, które budzą dziś tylko śmiech. Pismo
wystartowało także zaledwie parę miesięcy po premierze
Mickey Mouse'a i Donald Ducka, czyli pierwszych magazynów z
komiksami Disneya wydawanymi w Polsce przez Egmont. Było niewiele droższe od
nich, ponieważ na początku kosztowało 10 tysięcy starych złotych, a
oferowało aż trzy razy więcej komiksów w mniejszym formacie. Wszystko to
razem sprawiło, że przynajmniej początkowo okazało się być sporym sukcesem i
przez pierwsze trzy lata było wydawane aż trzynaście razy rocznie.
Za tłumaczenie pierwszych dziesięciu numerów Donalda i spółki odpowiadała Agata Ostajewska-Sobków, która nigdy wcześniej, ani później nie pracowała nad komiksami Disneya. To spowodowało, że w pierwszych tomach serii pojawiło się wiele imion, które nie tylko brzmią dziwnie z dzisiejszej perspektywy, ale także różniły się od tego co było w innych pismach przekładanych przez Mariusza Arno Jaworowskiego. Czarny Piotruś był Burakiem, Goguś Milusiem, a Jones Paskudem. Ale mało kto wie, że to Agata Ostajewska-Sobków jest autorką polskiego imienia Kwakerferllera, które pojawiło się po raz pierwszy w 6. Donaldzie i spółce. Od 11. numeru serię zaczął tłumaczyć Michał Wojnarowski, który później został też tłumaczem Komiksu Gigant i Kaczora Donalda.
Pierwszy numer Donalda i spółki był odpowiednikiem 430. niemieckiego Donald Ducka i przez kolejne 39 numerów obie serie były wydawane równolegle, to samo tyczyło się wydań duńskich, norweskich i fińskich. W połowie 1994 roku jednak częstotliwość Donalda i spółki zmniejszyła się do dwumiesięcznika, w kolejnych wydaniach pojawiły się jeszcze numery 472., 474. i 476. niemieckiego Donald Ducka, i na tym żywot serii zakończył się pod koniec 1994 roku. Przyczyna anulowania pisma jest dość oczywista - komiksy Disneya przestały sprzedawać się tak dobrze jak na początku lat 90. Komiks Gigant, który wystartował w 1992 roku, został zamknięty na początku 1994 roku, a Mickey Mouse zmienił się w Kaczora Donalda.
Być może jednak zmiany w Polsce wynikały też ze zmian w innych krajach. Najpewniej tam też sprzedaż spadała, ponieważ w 1994 roku podjęto dość ciekawy ruch. Zlikwidowano w Niemczech drugą serię wydań 96-stronicowych, czyli Onkel Dagobert (i jej odpowiedniki w innych krajach), a zamiast tego wystartowała seria detektywistyczna z Ein Fall für Micky z nowymi, długimi opowieściami z Mikim. Trudno stwierdzić, czy pomysł okazał się być sukcesem, ponieważ choć jest miło wspominany po latach i doczekał się wielu reedycji, to ostatecznie zamknięto go po 2 latach. W 1996 roku wystartowała kolejna "zwykła" seria wydań 96-stronicowych, Abenteuer Team, która też doczekała się edycji w Skandynawii.
Działania mające poprawić sprzedaż prawdopodobnie okazały się bezskuteczne, ponieważ wraz z końcem 1998 roku niemiecki Egmont zakończył wydawanie obu 96-stronicowych pism, w tym publikowanej nieprzerwanie od 1974 roku serii Donald Duck, która doczekała się aż 533 wydań. W zamian wystartowało Donald Comics & Mehr, ale była to już innego rodzaju seria, grubsza i łącząca komiksy z zagadkami. Co spowodowało taki spadek zainteresowania Donald Duckiem i innymi podobnymi seriami? Najpewniej wewnętrzna konkurencja. Lustiges Taschenbuch, czyli niemiecki Gigant, zawierał w zasadzie podobne komiksy, a był niewiele droższy, ale o wiele grubszy. Powoli zaczęły pojawiać się też różne specjalne Giganty. Z perspektywy wielu czytelników Donald Duck stał się po prostu cienkim Gigantem.
Także w Skandynawii, z jednym wyjątkiem, pisma nie utrzymały się długo. Były
kontynuowane w tej samej formie jeszcze przez prawie trzy lata, ale w
październiku 2001 roku w Danii, Szwecji i Norwegii pojawiło się ich ostatnie
wydanie. Inaczej jednak było w Finlandii, gdzie komiksy Disneya wydaje nie
Egmont, lecz Sanoma. Wydawnictwo postanowiło kontynuować serię Roope-setä
i samo tworzyć kolejne wydania pisma. Choć pod względem komiksowym przez
lata nie różniło się ono za bardzo od tego, co było wydawane w innych
krajach, to pojawiały się w nim także dodatkowe artykuły. Być może dzięki
temu przez lata pismo utrzymywało wysoką sprzedaż aż do 2014 roku. W 2015
roku postanowiono zmniejszyć częstotliwość wydawania do 10 wydań rocznie, a
z końcem 2017 roku zostało zlikwidowane. I tak skończyła się długa historia
tego typu wydań, która trwała ponad cztery dekady.
Choć nie do końca, ponieważ w 2010 roku w Niemczech wystartowała seria Donald Duck & Co, która pod każdym względem jest duchowym następcą pisma Donald Duck. W środku 96-stronicowych wydań znajdują się po 3-4 włoskie komiksy, ale nie są to nowe historie, lecz przedruki z wydań sprzed lat. W pierwszych numerach były to przedruki historii wydanych w starych numerach Donald Duck, a od pewnego czasu są to także przedruki komiksów z innych serii. Choć seria nie odniosła raczej wielkiego sukcesu, ponieważ szybko z miesięcznika przeszła na tryb dwumiesięczny, to jest wydawana już ponad dekadę, a najpewniej na początku 2026 roku dobije to 100. wydania. Trzeba jednak pamiętać, że niemiecki rynek jest potężny, a nie widać zainteresowania podobnymi projektami w innych krajach.
Na koniec należy postawić pytanie, czy jest szansa, że po trzydziestu latach
polski Egmont spełni obietnicę i wyda drugą serię Donalda i spółki?
Zawsze jakaś jest, tym bardziej że w Niemczech podobny projekt, choć z
archiwalnymi komiksami, jest wydawany. Ale pomijając nostalgiczny aspekt,
czy takie coś ma sens na obecnym rynku? Wątpliwe. Dziś Donald i spółka pewnie musiałby kosztować ok. 15
zł. Czy jakiś większy procent czytelników wybierze
Donalda i spółkę zamiast innego wydania z szerokiej oferty
Gigantów? Wątpliwe. Mogłoby się to udać tylko jako projekt bazujący
na nostalgii, z komiksami sprzed dwóch-trzech dekad i z szatą okładek
stylizowaną na tamten okres.
A co wy sądzicie? Czy chcielibyście zobaczyć drugą serię Donalda i spółki? Czy może myślicie, że ten pociąg już dawno odjechał. Możecie też przytoczyć swoje własne wspomnienia związane z tą serią.
Źródło ilustracji: Disney Publishing Worldwide, materiały własne
Bardzo ciekawy artykuł. Dużo można z niego wyciągnąć. Ciekawym jest dla mnie, że w Norwegii i Danii komiks swego czasu był tak popularny, a po sąsiedzku w Szwecji już nie…
OdpowiedzUsuńDla mnie DiS to dzieciństwo do którego bardzo lubię wracać ale nie sądzę, że cieszyłby się dziś dużą popularnością gdyby wrócił… To miało swój czas.
Czy wiadomo coś o Włoskim Skarbcu 5? Kiedy będzie wydany?
Ciekawy artykuł. Wydaje mi się tylko, że Czarny Piotruś był Burakiem a Fantomen Bakłażanem
OdpowiedzUsuńTak, tak. Poprawione.
UsuńRadosławie Koch, wiadomo coś o piątym tomie Włoskiego Skarbca, kiedy się pojawi? Czy nie jest Ci nic wiadome na ten temat?
OdpowiedzUsuńNa razie nic nie wiadomo. W zapowiedziach do lutego go nie ma, a zapowiedzi są prezentowane ok. 2,5 miesiąca do przodu.
UsuńDziękuję.
UsuńW ogóle ostatnio zauważyłem coś śmiesznego i przerażającego zarazem. I ,,nie daje mi to spać". Jak na razie każdy tom włoskiego skarbca wychodził dwa razy później od poprzedniego. Jak tak dalej pójdzie, to sobie jeszcze poczekamy XD
UsuńA zapowiedzi początkowe mówiły, że tom 5 i 6 mają się pojawić jeszcze w 2024…
UsuńDonald i Spółka to najlepsze wspomnienie dzieciństwa!
OdpowiedzUsuńDonald i S-ka to moje pierwsze komiksy. Czy w dzisiejszych czasach takie czasopismo utrzymało by się na rynku? Trudno jedno znaczne stwierdzić. Z jednej strony nie słabnąca moda na retro i powrót do beztroskich czasów dzieciństwa. Z drugiej strony gusta młodych czytelników są zgoła inne niż te 30 lat temu, co zrozumiałe. Można spróbować i rozreklamować na łamach innych Kaczych i Mysich komiksów inicjatywę, dajmy na to dwóch numerów pilotażowych. Moim skromnym zdaniem warto zaryzykować, zwłaszcza, że komiksy "Disneya " dobrze się sprzedają (chyba?).
OdpowiedzUsuńWątpię by się obecnie utrzymało gdyż miałby dużą konkurencję innych pism ,,gigantowych" (Gigant Poleca, Gigant Poleca Extra, Gigant Poleca Special, Gigant Poleca Premium, MegaGiga, Gigant Mamut).
UsuńDonald i spółka był de facto tym samym co Gigant Poleca (a wcześniej Komiks Gigant) tylko z mniejszą liczbą stron i w mniejszym formacie.
Wprowadzenie kolejnego pisma z 3-rzędowymi włoskimi i duńskimi komiksami mogłoby spowodować przesyt rynku moim zdaniem.
Tzn. ogólnie uważałbym to osobiście za bardzo dobry pomysł ale raczej kosztem już jakiejś istniejącej serii a nie dodatkowa seria komiksowa.
UsuńWielkie brawa za ten artykuł. Uwielbiam historyczne felietony radefa.
OdpowiedzUsuńTak jak w przypadku pierwszego Kaczogrodu - już dawno temu na Allegro udało mi się zebrać komplet Donalda i Spółki. Za normalną wtedy cenę. Fajne komiksy. Któryś z pierwszych tomów tej serii był prawdopodobnie moim pierwszym kaczym komiksem w ogóle, bo pamiętam tego Buraka, który był wtedy kosmicznym łupieżcą, a Miki i Goofy z nim walczyli. ;)
I tak jak już pisali ludzie wyżej i tak jak jest w przypadku Kaczora Donalda. Po co kupować coś cieńszego i w sumie droższego, skoro jest gruby i tani Gigant?? Egmont Polska w 1997 roku wrócił z Gigantem i jest on z nami po dziś dzień. Pewnie słusznie zauważyli, że nie ma już sensu wracać do Donalda i Spółki, skoro Gigant się tak dobrze znowu sprzedawał.
Jeszcze można dorzucić, że w 1993 roku zmieniły się przepisy podatkowe. Wtedy na pewno TM Semic poobcinał sporo swoich publikacji. Może Giganta i Donalda spotkał wtedy podobny los i chwilowo przestało być opłacalne ich wydawanie.
https://www.instagram.com/p/COS8p0FBYKR/
Ja w ogóle myślałem, że mam komplet Donalda i spółki u siebie w mieszkaniu bo tak miałem zaznaczone na inducksie w swojej kolekcji ale jak ostatnio przeglądałem swoje egzemplarze to zauważyłem, że nie mam numeru 5 i albo mi się on zgubił lub (co bardziej prawdopodobne) przez pomyłkę zaznaczyłem na inducks że mam ten numer a w rzeczywistości go nie miałem.
UsuńKilka dni temu dokupiłem na allegro 5 tom Donalda i spółki i od niedawna też mogę napisać, że mam komplet DISów u siebie.
Fajny artykuł. Co tu mówić na DiSy już nie ma szans, więc tylko zostaną wspomnieniem. Dla mnie jako coś co dało się dorwać ze szkolnej biblioteki w końcowce lat 90-tych. W latach 92-94 to za mały byłem, że by to czytać ;).
OdpowiedzUsuńA co do Gigantów to ma ktoś wiedzę jak one stoją rynkowo? Ich pozycja na rynku polskim jest bezpieczna czy jednak ubywa cyztelników i przyszłość jest niepewna? Wszystkich serii jest bardzo dużo jakby nie było
Skoro obiecali, to z pewnością wydadzą, w końcu słowność wydawnictw komiksowych jest wręcz przysłowiowa ;) A poważniej, w momencie takiego nasycenia rynku to byłby raczej strzał w stopę, chyba że dobór komiksów byłby po prostu genialny. Myślę, że DiS w takiej formie moglibyśmy spodziewać się tylko w przypadku załamania rynku kaczek w Polsce, czego nie życzę, ale się obawiam. Oby tylko ten artykuł (świetny skądinąd) nie zachęcił obecnej ekipy BigE do wydania kolejnego byle jakiego magazynu pod kultowym szyldem.
OdpowiedzUsuńimho można by wydać kilka nowych tomów Donalda i spółki stylizowanych na wydania z lat 90 i być może na efekcie nostalgii takie wspominkowe nowe wydania by się mogło sprzedać ale na dłuższą metę osobiście tego nie widzę.
UsuńNo cóż sensu wracać do tego nie ma, przy zatrzęsieniu innych Gigantowych serii. No i cena. Tomy cieniutkie, raptem 96 stron a raczej wiele tańsze by nie były. Na nostalgii też by nie ujechało. Kaczor Donald to co innego. Donald i spółka aż tak rozpoznawalny nie jest.
OdpowiedzUsuńCzy już wiadomo kiedy w Polsce można się spodziewać drugiego tomu reebotu w 2025?
OdpowiedzUsuń*witch
UsuńPodejrzewam ze tom 5 Włoski skarbiec będzie wydany w marzec, ponieważ wtedy minie 6 miesięcy od kiedy ostatni tom został wydany. Raczej wątpie zeby byl wydany jeszczę później ponieważ więcej niż pół roku to byłbym chyba przeginanie. Niestety podejrzewam ze kiedy sie okaże będziemy musieli czekać kolejne pół roku na ostani tom. Takiego tempa wydania tej serii ani troche nie popieram, to samo dotyczy Gigant Poleca Extra. gdyby nie zmainy do niego to bylby wydany juz w styczniu przyslem roku.
OdpowiedzUsuńJa podejrzewam, że sprzedaż im siadła, więc parcie na kolejne tomy jest mniejsze. Przez dużo dubli nie kupiłem 4 tomu. Wezmę jeszcze ten piąty, jak wyjdzie, ale za szósty już podziękuję. Nie warto.
UsuńMoja ulubiona seria, niektóre egzemplarze woziłem codziennie do szkoły i w kółko czytałem. Dzień w dzień - nieźle je wymęczyłem i znałem na pamięć xD Jak sprawdziłem ostatnio gdzieś mi się zapodział jeden numer, ale to fantastyczna seria była.
OdpowiedzUsuńAhh, "Burak". Pamiętam. Coś wspaniałego. Uwielbiałem/uwielbiam te nietypowe z dzisiejszej perspektywy przekłady!
OdpowiedzUsuń