Dobre komiksy Disneya #32 - "Od przybytku głowa boli" (KD 2019-08)
Poziom komiksów Disneya tworzonych dla Egmontu ostatnimi czasy dramatycznie spada. Rysunki nie wypadają źle, lecz scenariusze są coraz słabsze. Jednak nadal wysoki poziom prezentują autorskie historie pewnego Fina, czego przykładem jest komiks z nowego "Kaczora Donalda".
Od przybytku głowa boli
8 stron
scen. i rys. Kari Korhonen
wyd. pol. Kaczor Donald 2019-08 (tłum. Jacek Drewnowski)
Od przybytku głowa boli
8 stron
scen. i rys. Kari Korhonen
wyd. pol. Kaczor Donald 2019-08 (tłum. Jacek Drewnowski)
Kiedyś komiksów Kariego Korhonena aż tak nie ceniłem. Fiński twórca miał wielkiego pecha, ponieważ zaczął rysować historie z bohaterami Disneya w czasach, w których nadal tworzyli je Don Rosa, Romano Scarpa czy Vicar. Wówczas komiksy Fina wyróżniały się trochę od tworów hiszpańskich rysowników, ale przegrywały z resztą stawki. Dziś Kari Korhonen jest jednym z najlepszych twórców pracujących dla Egmontu, a na dodatek jedynym, któremu dobrze wychodzą zarówno scenariusze jak i rysunki.
Ach, ten Sknerus, cały czas się zamartwia się o pieniądze. Po co? - myśli sobie Donald. Sytuacja się zmienia, gdy kaczor znajduje pierwszy numer Człowieka z Mosiądzu, Od tego momentu Donald będzie jak oka w głowie pilnował komiksu wartego miliony dolarów. Z tego powodu powoli zacznie przypominać swojego wujka.
Koncept na Od przybytku głowa boli jest banalny - Donald powoli zamienia się w Sknerusa i przejmuje po nim wszelkie manie prześladowcze. Jednak największą zaletą komiksu Korhonena nie jest jego fabuła, lecz zawarty w nim humor. Fińskiemu twórcy udało się wypchać całą historię rewelacyjnymi gagami, które niby są tylko lekko przerobionymi kopiami oklepanych scen z Sknerusem, ale wywołują szeroki uśmiech na twarzy.
Nie byłby jednak to tak dobry komiks, gdyby nie... komiks. Podejrzewam, że gdyby Donald broniłby kilku milionów dolarów, to historia nie byłaby aż tak śmieszna. Jeżeli jednak kaczor zaczyna zaciekle pilnować komiksu, to opowieść staje się przez to bardziej przerysowana, a dzięki temu znacznie śmieszniejsza. Korhonen wykorzystał też okazję i w paru kadrach umieścił drobną satyrę rynku komiksowego jak i komiksiarzy.
Tak jak pierwsze siedem i pół strony historii jest świetne, to fińskiemu twórcy zabrakło pomysłu na ciekawsze zakończenie. Liczyłem na jakąś zabawną puentę, a tu końcówka jest najsłabszym elementem całej historii.
Według mnie sporą zaletą są także rysunki, choć niektórych może razić specyficzny styl Korhonena, który rysuje postaci w trochę zniekształcony sposób. Sądzę jednak, że dopóki wiadomo kto jest kim, a rysunki są czytelne, to nie należy się czepiać autorskiego stylu. Ważniejsza jest dla mnie mimika postaci, która w tej historyjce została świetnie oddana. Tylko popatrzcie na emocje buzujące w Sknerusie na pierwszej stronie komiksu, a to niejedyna scena, w której humor płynie z ilustracji.
Niby prosta fabuła, niby tylko 8 stron, ale dawno nie czytałem tak dobrego nowego komiksu w Kaczorze Donaldzie jak Od przybytku głowa boli. Korhonen stworzył opowieść pełną rewelacyjnych gagów oraz świetnych rysunków, a dodatkowym plusem jest drobna satyra rynku komiksowego. Oby nie była to ostatnia tak dobra historia fińskiego twórcy.
Morał płynący z historii: kaczki muszą się golić, bo inaczej rosną im bokobrody.
Ile Ci Egmont płaci za reklamę i dlaczego jeszcze nie?
OdpowiedzUsuńCały czas czekam na przelew za reklamę KD.
UsuńJa to tak sobie myślę iż jakby ktoś chciał napisać artykuł ,,Reklama KD z wyłączaniem Kaczej Agencji Informacyjnej i Centrum Komiksów Disneya" to byłby to bardzo krótki artykuł i to raczej nie ze względu na zwięzłość formy i treści :)
UsuńWadą tych komiksów z KD jest to, że są za krótkie. Nawet ,,Spadające narty" z KD lipcowego, tego ,,mistrza" Barksa jest w moim odczuciu trochę bezsensowny.
OdpowiedzUsuńBarks nie był żadnym mistrzem. Wieści gminne niosą, że mógł być nawet masonem (wiem, data). Mógł być nawet komunistą a to jeszcze gorzej. A postacie przez niego orzone są...dziwne.
OdpowiedzUsuńW ogóle słyszałem, że w Polsce ma być książka o Disneyu i jego firmie, i ej powiązaniach z tajnymi organizacjami. Ale to tylko plotki.
Co jest dziwnego w takim Sknerusie czy Gogusiu? Albo Diodaku, Braciach Be, Magice?
UsuńPomijając oczywiście fakt, że to antropomorficzne zwierzęta ekstremalnie bogate / ekstremalnie szczęśliwe / ekstremalnie wynalazcze / magiczne.
Chyba, że chodzi ci o postacie epizodyczne albo o jego styl rysowania.
Satyrę na rynek komiksiarzy można odnieść do każdego rynku zbieractwa / hobby. Podobny motyw jest w "Dół z pieniędzmi" Rosy. Sam komiks oczywiście bardzo dobry.
OdpowiedzUsuńPodobno fani Disneya to sekta. Wiem z prawdziwych, chrześcijańskich mediów.
OdpowiedzUsuńMnie to pilnowanie komiksu aż tak nie śmieszy i wydaje się całkiem poważną sprawą - zobaczcie na ebayu po ile stoi pierwszy numer WDCS z 1940 roku ;)
OdpowiedzUsuń