Dobre komiksy Disneya #26 - "O jeden most za dużo" (GP 216)
Jak często mawia Papcio Chmiel - komiks powinien bawiąc uczyć, ucząc bawić. Choć obstawiam, że Saracco, Artibani i Mazzarello nawet nie słyszeli o polskim twórcy komiksów, to udało im się stworzyć historyjkę spełniającą te wymagania.
O jeden most za dużo
30 stron
scen. Alberto Saracco i Francesco Artibani, rys. Marco Mazzarello
wyd. pol. Gigant Poleca 216: Wirtualna pułapka (tłum. Jacek Drewnowski)
źródło ilustracji: materiały własne/Disney Publishing Worldwide
O jeden most za dużo
30 stron
scen. Alberto Saracco i Francesco Artibani, rys. Marco Mazzarello
wyd. pol. Gigant Poleca 216: Wirtualna pułapka (tłum. Jacek Drewnowski)
Topolino (pl. Myszka Miki) jest jednym z najpopularniejszych pism komiksowych we Włoszech, nic więc dziwnego, że często komiksy z Mikim czy Donaldem współtworzą osoby ze świata sztuki lub nauki. Tak samo jest w przypadku O jeden most za dużo, którego współscenarzystą jest Alberto Saracco, profesor Uniwersytetu Parmeńskiego. Już ta informacja może sugerować, że nie jest to zwykła historia.
O jeden most za dużo z początku wygląda jak zwyczajny komiks z kaczkami osadzony w średniowieczu. Donald dostarcza po całym Kwakenbergu wyroby piekarni Babci Kaczki, lecz niestety wykonując tę pracę, musi płacić koronę za każde przejście przez most. Wszystko się zmienia, gdy się pojawia zagadka matematyczna - Donald zakłada się ze swoim wujem, że jeżeli wymyśli w jaki sposób pokonać wszystkie siedem mostów nie przechodząc przez żaden dwukrotnie, to wówczas kurierzy będą płacić niższe myto.
Jak można wywnioskować z opisu, komiks podejmuje zagadnienie mostów królewieckich, czyli problemu nad którym (podobno) głowili się niegdyś mieszkańcy Królewca, a który wyjaśnił w XVIII wieku Leonhard Euler. Próbowano dowiedzieć się jakie warunki musi spełniać graf by każdą jego krawędź można było pokonać jednokrotnie, natomiast sytuacja z mostami jest odzwierciedleniem problemu matematycznego w realnym świecie.
Jednak zaletą komiksu nie jest to, że taki temat podejmuje, lecz to w jaki sposób to robi. Komiks Artibaniego i Mazzarello jest na pierwszy rzut oka kolejną zabawną historyjką z uniwersum Disneya, z ciekawie zarysowanym światem i z wieloma zabawnymi gagami. Czytelnik z zainteresowaniem śledzi kolejną potyczkę Sknerusa z Donaldem i obserwuje wyzwanie z jakim pechowy kaczor musi się zmierzyć. Problem matematyczny jest tu zaprezentowany jako ciekawa zagadka, która napędza fabułę całej historii.
Jednak zaletą komiksu nie jest to, że taki temat podejmuje, lecz to w jaki sposób to robi. Komiks Artibaniego i Mazzarello jest na pierwszy rzut oka kolejną zabawną historyjką z uniwersum Disneya, z ciekawie zarysowanym światem i z wieloma zabawnymi gagami. Czytelnik z zainteresowaniem śledzi kolejną potyczkę Sknerusa z Donaldem i obserwuje wyzwanie z jakim pechowy kaczor musi się zmierzyć. Problem matematyczny jest tu zaprezentowany jako ciekawa zagadka, która napędza fabułę całej historii.
Należą się ogromne brawa dla twórców, że komiks w niezwykle skuteczny sposób przekazuje wiedzę z zakresu matematyki, a przy tym nadal jest dobrą rozrywką. Nie ma w nim nachalnego dydaktyzmu, lecz są zabawne przygody Donalda i Sknerusa oraz kapka cennej wiedzy. Mógłbym trochę ponarzekać na scenariusz, szczególnie na jedną dziurę logiczną związaną z listą wejść posiadaną przez Donalda. Jest to jednak niewielka wada i zbytnio nie wpływa na radość płynącą z lektury.
Natomiast dodatkową zaletą są rysunki, dzięki którym średniowieczny świat Kwakenbergu wprost ożywia na kartach komiksu. Zastanawiam się jednak dlaczego Królewiec (dziś Kaliningrad) został zmieniony w komiksie na niemiecko brzmiący Kwakenberg. Być może wynika to z oryginału, gdzie miasto zostało nazwane Quackenbergiem.
Natomiast dodatkową zaletą są rysunki, dzięki którym średniowieczny świat Kwakenbergu wprost ożywia na kartach komiksu. Zastanawiam się jednak dlaczego Królewiec (dziś Kaliningrad) został zmieniony w komiksie na niemiecko brzmiący Kwakenberg. Być może wynika to z oryginału, gdzie miasto zostało nazwane Quackenbergiem.
O jeden most za dużo to nie tylko zabawna kacza historyjka, ale także niezwykle ciekawa i mądra opowieść, która w interusujący i zrozumiały dla czytelnika w każdym wieku sposób przekazuje wiedzę z zakresu matematyki. Bardzo się cieszę, że tego typu historie powstają, ponieważnie nie tylko uczą, ale także pokazują, że matematyka wcale nie musi być taka zła.
Tom z komiksem O jeden most za dużo jest dostępny w kioskach do 28 marca. źródło ilustracji: materiały własne/Disney Publishing Worldwide
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW Europie Królewiec był znany jako Konigsberg.
OdpowiedzUsuńI wszystko jasne.
Usuń"Jak można wywnioskować z opisu, komiks podejmuje zagadnienie mostów królewskich (..)" - królewieckich, od Królewca.
OdpowiedzUsuńArtykuł w odpowiedzi na zawieszenie matury z matematyki ? :D
OdpowiedzUsuńFajnie byłoby stworzyć listę takich "edukacyjnych" komiksów. Pamiętam że był kiedyś komiks o drukowaniu pieniędzy i inflacji.
OdpowiedzUsuńA to nie był odcinek Kaczych Opowieści ? https://youtu.be/8v-evEISpUI
Usuńhttps://www.wykop.pl/link/1223957/mala-lekcja-o-ekonomii-populizmie-i-zyciu-na-kreche/ gigant 3/1993
UsuńZarobek na BOKu, chyba jakoś tak się nazywał
Usuń