Dobre komiksy Disneya #14 - "Bongo nad Kongo" (KD 2018-07)
Po dłuższej przerwie powracam z cyklem "Dobre komiksy Disneya" przedstawiającym najciekawsze historyjki z najnowszych polskich wydań. Przerwa wynikała z dwóch przyczyn - braku ciekawszych komiksów (wiosenne tomy trochę mnie zawiodły), a także z braku czasu. Jednak w ostatnim czasie w kioskach pojawiło się tyle ciekawych historyjek, że cykl powróci ze zdwojoną siłą. Na pierwszy ogień - najnowszy komiks Barksa z "Kaczora Donalda".
Bongo nad Kongo
10 stron
scen. i rys. Carl Barks
wyd. pol. Kaczor Donald 2018-07 (tłum. Jacek Drewnowski)
Trochę słabiej prezentują się rysunki, lecz głównie wynika to z tego, że komiks pochodzi z późniejszego okresu w twórczości Barksa. Są one trochę bardziej kanciaste, a postaci czasami są dziwnie narysowane. Jednak mimo tych wad, czuć mistrzostwo Barksa szczególnie w przypadku dynamicznych scen czy różnego rodzaju mimiki.
Warte zaznaczenia są jeszcze dwa elementy. Po pierwsze - cenzura. Komiks podobnie jak Voodoo Hoodoo był wielokrotnie publikowany w cenzurowanej wersji. W tym wypadku w ocenzurowanej wersji afrykańskie kaczki stały się kaczkami-punkami. Na szczęście, co obrazuje powyższa ilustracja, w polskiej wersji plemię Qwak Qwaków wygląda tak jak w oryginalnym wydaniu.
źródło ilustracji: materiały własne, Inducks
Bongo nad Kongo
10 stron
scen. i rys. Carl Barks
wyd. pol. Kaczor Donald 2018-07 (tłum. Jacek Drewnowski)
Carl Barks, twórca postaci Sknerusa, a także połowy Kaczogrodu, najbardziej jest znany z dwóch typów historyjek: z długich komiksów z Sknerusem oraz z ten-pagerów z Donaldem. Bongo nad Kongo jest dziwną mieszanką, ponieważ jest to ten-pager, lecz z Sknerusem w roli głównej.
Fabuła komiksu rozpoczyna się w parku, w którym Sknerus goni Donalda. Miliarder chce pokazać siostrzeńcowi, swojemu spadkobiercy, że biznesmen taki jak on rozwiązuje tylko drobne problemy. Jednym z nich jest kompletne zniknięcie wszystkich pracowników kopalni w Kaczundze. Są to tereny plemienia Qwak Qwak.
Fabuła komiksu rozpoczyna się w parku, w którym Sknerus goni Donalda. Miliarder chce pokazać siostrzeńcowi, swojemu spadkobiercy, że biznesmen taki jak on rozwiązuje tylko drobne problemy. Jednym z nich jest kompletne zniknięcie wszystkich pracowników kopalni w Kaczundze. Są to tereny plemienia Qwak Qwak.
Bongo w Kongo jest doskonałym przykładem, że dobry przygodowy komiks nie
musi być wielką 30-stronicową historią. Choć na tle dłuższych braci 10-stronicówka nie wypada najlepiej, to jednak ma sporo plusów do których należą m.in przygody, akcja i wartka fabuła. Dodatkowo pojawia się też spora dawka humoru i gro egzotycznych lokacji i postaci. Poza rozwinięciem fabuły, w komiksie nie brakuje żadnego elementu znanego z długich historii.
Według mnie natomiast największą zaletą Bongo w Kongo jest sposób w jaki budowane jest w nim napięcie - bohaterowie są w
środku dżungli, a znikąd dochodzą odgłosy bębnów. Barks trzyma
czytelnika w napięciu aż do ostatniej strony. Powoduje to, że
historia, mimo prostej fabuły, niezwykle mnie wciągnęła. Spodobało mi się też, że komiks jest stworzony niczym zagadka
kryminalna. Czytelnik wraz z Sknerusem próbuje się dowiedzieć co
spowodowało tajemnicze zniknięcie.
Nie brak też zabawnych scen - komiks niczym najlepsze komediowe utwory kończy się dość nieoczekiwanym i niesamowicie zabawnym zakończeniem, które także doskonale puentuje całą historyjkę. Jest też sporo gagów z Donaldem i Sknerusem. Świetnym zabiegiem było też zastosowanie klamry kompozycyjnej w postaci Sknerusa goniącego Donalda. Obecnie sceną tego typu często kończą się włoskie kacze komiksy, lecz wówczas tego typu zakończenie nie było tak często spotykane.Trochę słabiej prezentują się rysunki, lecz głównie wynika to z tego, że komiks pochodzi z późniejszego okresu w twórczości Barksa. Są one trochę bardziej kanciaste, a postaci czasami są dziwnie narysowane. Jednak mimo tych wad, czuć mistrzostwo Barksa szczególnie w przypadku dynamicznych scen czy różnego rodzaju mimiki.
Warte zaznaczenia są jeszcze dwa elementy. Po pierwsze - cenzura. Komiks podobnie jak Voodoo Hoodoo był wielokrotnie publikowany w cenzurowanej wersji. W tym wypadku w ocenzurowanej wersji afrykańskie kaczki stały się kaczkami-punkami. Na szczęście, co obrazuje powyższa ilustracja, w polskiej wersji plemię Qwak Qwaków wygląda tak jak w oryginalnym wydaniu.
Jeżeli podczas czytania komiksu lub też recenzji, cały czas mieliście dziwne uczucie, że skądś kojarzycie fabułę, to nic w tym dziwnego. Do komiksu nawiązał Don Rosa w XI rozdziale Życia i czasów Sknerusa McKwacza, gdzie przedstawił swego rodzaju wstęp do komiksu. Jeżeli nie kojarzycie tego fragmentu ze strony 215. nowego wydania - poniżej go przedstawiamy. Po fragmencie widać też pewną niezgodność w tłumaczeniu, w ŻiCSM plemię nazywało się Kwak-Kwak, a w komiksie Barksa Qwak Qwak.
Według mnie jest to doskonały przykład, który obrazuje, że czytanie Życia i czasów Sknerusa McKwacza bez znajomości komiksów Barksa jest doświadczeniem niepełnym. Dla czytelnika nieznającego Bongo nad Kongo, 215. strona przedstawia scenę z dziwnym tubylczym plemieniem, natomiast znając jego fabułę, scena jest przedstawieniem wydarzenia, które doprowadziło do akcji znanej z komiksu Barksa. Powtórzę się, ale - Egmoncie, wydaj kolekcję Barksa!
A na razie mogę tylko gorąco polecić Bongo nad Kongo - dobre połączenie kryminalnej, tajemniczej fabuły z dawką humoru. Przygodowy komiks w wersji mini.
Numer z komiksem Bongo nad Kongo jest dostępny w kioskach do 19 lipca. źródło ilustracji: materiały własne, Inducks
Barks koniecznie! Mogliby zacząć cykl np komiksami o fabule świątecznej (Boże Narodzenie) i wydać tom I przed świętami. Dobra sprzedaż murowana :-)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w KD nie pojawiła się wersja z oryginalnymi kolorami.
OdpowiedzUsuńFajny wpis, dzięki
OdpowiedzUsuń