Kolej na Daltonów - Lucky Luke 57 "Nitrogliceryna" - recenzja [KOMIKSY DLA WSZYSTKICH]

Czas na kolejny album z przygodami Lucky Luke'a, który jest też kolejnym komiksem serii z Daltonami w roli pierwszoplanowej. Scenarzystą Nitrogliceryny jest natomiast Lo Hartog Van Banda, znany m.in. z Fingers, bardzo dobrego albumu serii. Jednak czy na pewno Nitrogliceryna jest warta uwagi? Zapraszam do przeczytania recenzji.


Nitrogliceryna, 57. album serii o przygodach dzielnego kowboja, opowiada o rywalizacji pomiędzy Central Pacific, a Union Pacific, dwoma firmami, które miały skończyć linię kolejową łączącą wschodnie wybrzeże z zachodnim. Jednakże nie wszyscy grają uczciwie. Union Pacific dokonało sabotażu i beczki z prochem Central Pacific wpadły do rzeki. W tym miejscu pojawia się Lucky Luke, którego zadaniem będzie dostarczyć skrzynię nitrogliceryny potrzebną do szybkiej budowy tunelu przez Central Pacific. Nie będzie to łatwe zadanie, ponieważ z więzienia uciekli łaknący łupów Daltonowie.
Jako że serię z Lucky Lukiem czytam już prawie 10 lat to sam początek albumu przypomniał mi jeden ze wczesnych albumów z przygodami kowboja - Szyny na prerii. Tamten komiks opowiadał o budowie kolei transkontynentalnej, ale był utrzymany w bardzo humorystycznym tonie, a rywalem był posiadacz dyliżansów. Ten album opowiada o tym samym wydarzeniu (co potwierdza, że trudno szukać w Lucky Luke'u chronologii), lecz przedstawia zupełnie inną historię. Czy lepszą? Trudno powiedzieć, ale na pewno obie historie mają swoje plusy i minusy.
Bardzo mi się podobał początek albumu jak i sam pomysł na historię. Bardzo lubię wszelkie historie o kolejnictwie, więc pod tym względem Nitrogliceryna bardzo mi się podobała. Praktycznie cały komiks rozgrywa się na torach lub w ich okolicach. Cały czas oczkiem w głowie wszystkich bohaterów jest pociąg z nitrogliceryną (uważaną przez Daltonów za złoto), a dzięki wybuchowości przewożonego materiału komiks trzyma w napięciu.
Początek albumu jest według mnie świetny, ponieważ w doskonały sposób zawiązuje akcję, a przy tym nie brakuje już w nim humoru. W fajny sposób udało się włączyć Daltonów do akcji (lepsze to niż n-ta zwykła ucieczka), a do głównej obsady historii włączają się kapitan statku oraz jego pomocnik. Pociąg rusza, Daltonowie myślą, że to złoto, więc go atakują i przez kilkanaście stron był to według mnie bardzo dobry komiks.
Problemem jest według mnie jego dalsza część, która w głównej części opiera się na tym, że Daltonowie cały czas nie wiedzą o tym, że w pociągu jest nitrogliceryna, a nie złoto. I mamy po prostu ciąg gagów z Daltonami. Na szczęście scenarzysta trochę uatrakcyjnia dalszą część komiksu, ponieważ do tego dochodzi kilka zabawnych scen z kolejarzem, grabarzem oraz szajką złoczyńców. Niestety mimo kilku fajnych gagów, dalsza część komiksu jest według mnie ciut za długa i jest po części wałkowaniem tego samego w kółko i w kółko.
Natomiast pozytywnie mnie zaskoczyły w Nitroglicerynie rysunki Morrisa. W innych albumach narysowanych w podobnym okresie często były słabe, wyglądały jakby narysowano je od niechcenia. Tym razem jednak wyglądają bardzo dobrze, są narysowane porządną, grubą kreską, przypominają mi rysunki z najlepszych albumów serii. Szkoda jednak, że okładka należy do jednych z gorszych z serii. Tłumaczenie i polskie wydanie - bez zastrzeżeń.
Nitrogliceryna to kolejny porządny album Lucky Luke'a. Sporo gagów, fajna historia, szkoda tylko, że tak powtarzalna w drugiej części. Jednak mimo wad, komiks z 1987 nadal jest bardzo przyjemną lekturą.

Ocena albumu: 7/10

Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Lucky Luke 57 - Nitrogliceryna
Data premiery: 7 grudnia 2017, liczba stron: 48, cena okładkowa: 24,99 zł, format: A4, scenariusz: Lo Hartog Van Banda, rysunki: Morris, tłumaczenie: Marek Puszczewicz, wydawnictwo: Egmont Polska, ISBN: 978-83-281-1912-3

Przykładowe strony:
 źródło ilustracji: materiały prasowe - Egmont Polska

Komentarze

  1. Akurat mi się ta okładka podoba. Daltonowie są bardzo zabawnie ustawieni (wiem, milion razy widziałem ich w takiej pozycji, ale zawsze to śmieszy). Ogólnie zawsze podziwiałem Morrisa za to, jak rysował Daltonów i potrafił utrzymywać proporcje. Podoba mi się tło. Przypomina trochę szkic. Kolory i gradienty też bardzo dobrze wyglądają.

    -Kleszcz-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety przez kolory jak dla mnie okładka wygląda bardziej jak skan niż oryginalna okładka.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Gigant Poleca Premium 2024-01 "Kalendarz Adwentowy" - dziś premiera - Midthun, Rota, Scarpa i Vicar

Ach, te WSTRĘTNE reprinty! [KWAlieton]