Przychodzi Smerf do lekarza... - Smerfy 18 "Smerf Doktor" - recenzja [KOMIKSY DLA WSZYSTKICH]
Egmont kontynuuje wydawanie albumów serii Smerfy stworzonych przez następców Peyo. Kolejnym wydanym albumem jest Smerf Doktor. Jak doszło do sytuacji, że to nie Papa Smerf leczy mieszkańców wioski? I co najważniejsze - czy udało się stworzyć dobrą historię? Odpowiedzi na pytania znajdziecie w recenzji
Ocena albumu: 8/10
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za przesłanie egzemplarza recenzenckiego.
Smerfy 18 - Smerf Doktor
Data premiery: 17 czerwca 2017, liczba stron: 48, cena okładkowa: 19,99 zł, format: A4, scenariusz Luc Parthoens i Thierry Culliford, rysunki: Alain Maury, tłumaczenie: Maria Mosiewicz, wydawnictwo: Egmont Polska, ISBN 978-83-281-1879-9
Przykładowe strony:
Źródło ilustracji: materiały prasowe - Egmont Polska
Premierę Smerfa Doktora przyćmiła informacja, która pojawiła się na tylnej okładce komiksu. W przyszłym roku Egmont wyda długo oczekiwaną (zapowiedzianą 20 lat temu) Smerfolimpiadę Peyo. Jednak według mnie najnowszy album o przygodach niebieskich ludzików jest co najmniej dobry i warto zwrócić na niego uwagę.
Historia rozpoczyna się we zwyczajny dzień we Wiosce Smerfów. Do Papy Smerfa, który jest nie tylko przywódcą wioski i czarodziejem, ale także lekarzem, przychodzi Smerfochondryk, wiecznie "chory" Smerf. Jednak, jak zauważa Papa Smerf, źródłem wszystkich problemów Smerfochondryka jest głowa i tylko mu się wydaje, że cały czas jest chory. W tym momencie do akcji włącza się inny Smerf, który radzi Smerfochondrykowi wziąć miksturę. Tak zaczyna się działalność Smerfa Doktora, który tuż po tym otwiera gabinet lekarski i zaczyna odkrywać wszelakie choroby posiadane przez Smerfy, a potem, po wypadku Papy Smerfa, zaczyna leczyć nawet przywódcę wioski. Lecz Doktorowi szybko zaczyna rosnąć konkurencja, a Gargamel także się czai...
Jak dla mnie album jest fajną odmianą po wydanym cztery miesiące temu Smerfowaniu biżuterii. Był to album o skomplikowanej fabule (ale nie pozbawiony gagów), natomiast Smerf Doktor pod względem fabularnym jest dziecinnie prosty, ale cała jego siła tkwi w dziesiątkach świetnych gagów. Komiks opowiada po prostu o perypetiach Smerfa Doktora, w tle pojawia się wątek Papy Smerfa, a pod koniec gościnnie występuje Gargamel. Głównie jest to seria gagów związanych z leczeniem, które po części są parodiami sytuacji z życia wziętych.
Chyba właśnie elementy parodii najbardziej uwielbiam w Smerfach. W 18. tomie głównie mamy do czynienia z parodią służby zdrowia i towarzyszących jej branż. Cały album jest oparty na koncepcie będącym według mnie parodią firm farmaceutycznych. Wynika to z tego, że wszystkie działania Smerfa Doktora służą do wynajdywania chorób u mieszkańców wioski i zalecaniu im lekarstw. Czyli działa tak samo jak firmy farmaceutyczne i ich reklamy lekarstw, z których wynika, że każdy cierpi na co najmniej kilka dziesiątek chorób.
Natomiast samo zachowanie mieszkańców wioski, którzy m.in. zaczęli się licytować, który z nich zażywa więcej mikstur, przypomina mi zachowanie starszych osób, które czasami kłócą się ze znajomymi, który z nich jest bardziej chory i ma przepisane więcej lekarstw. W dalszej części komiksu Smerfy uczestniczą też w coraz to większej ilości terapii, co kojarzy mi się z coraz to dziwniejszymi, "genialnymi" sposobami na uleczenie różnych chorób.
Poza tym szczególnie w pamięć zapadło mi kilka scen. Sekwencja ze zwolnieniem chorobowym - zabawny gag i świetny komentarz rzeczywistości. Strona na której Smerf Doktor pokazuje swój dyplom - tak idiotyczna, że aż śmieszna. Warto też pochwalić scenarzystę za udział Gargamela w historii, zwykle sceny z nim są mocno przewidywalne i sztampowe, tu udało się wprowadzić pewną nowość, dzięki czemu album jest ciekawy do ostatniej strony.
Pod względem rysunków komiks prezentuje się dobrze. Ze względu na brak scen rozgrywających się w średniowiecznych miastach rysownik nie miał szans by popisać się kunsztem, więc trudno dokładniej je oceniać. Jedyną znaczącą wadą jest okładka, która bardziej wygląda na ilustrację zrobioną w pół godziny niż na okładkę pełnometrażowego albumu.
Jeżeli chcecie przeczytać komiks, który dostarczy wam pół godziny kompletnie niezobowiązującej rozrywki to kupno Smerfa Doktora będzie jedną z lepszych decyzji. Jest to sympatyczny komiks będący parodią czy to szpitali, czy to koncernów farmaceutycznych, który dostarczy masę śmiechu. I dla dorosłych, i dla dzieci. Z banalną fabułą, ale nie o nią w tym albumie chodziło.
Pod względem rysunków komiks prezentuje się dobrze. Ze względu na brak scen rozgrywających się w średniowiecznych miastach rysownik nie miał szans by popisać się kunsztem, więc trudno dokładniej je oceniać. Jedyną znaczącą wadą jest okładka, która bardziej wygląda na ilustrację zrobioną w pół godziny niż na okładkę pełnometrażowego albumu.
Jeżeli chcecie przeczytać komiks, który dostarczy wam pół godziny kompletnie niezobowiązującej rozrywki to kupno Smerfa Doktora będzie jedną z lepszych decyzji. Jest to sympatyczny komiks będący parodią czy to szpitali, czy to koncernów farmaceutycznych, który dostarczy masę śmiechu. I dla dorosłych, i dla dzieci. Z banalną fabułą, ale nie o nią w tym albumie chodziło.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za przesłanie egzemplarza recenzenckiego.
Smerfy 18 - Smerf Doktor
Data premiery: 17 czerwca 2017, liczba stron: 48, cena okładkowa: 19,99 zł, format: A4, scenariusz Luc Parthoens i Thierry Culliford, rysunki: Alain Maury, tłumaczenie: Maria Mosiewicz, wydawnictwo: Egmont Polska, ISBN 978-83-281-1879-9
Przykładowe strony:
Źródło ilustracji: materiały prasowe - Egmont Polska
Racja, okładka jest wyraźnie słabsza od poprzednio wydanej "Biżuterii", ale podoba mi się na niej kolor tła. Jest taki "szpitalny" :-)
OdpowiedzUsuń-Kleszcz-