NIE DISNEY: Z archiwum T - Przygody Tintina 22 "Lot 714 do Sydney" - recenzja
Tydzień Przygód Tintina trwa! Dwa dni temu mogliście przeczytać recenzję Klejnotów Bianki Castafiore, a dziś chciałbym zachęcić do przeczytania recenzji kolejnego albumu, czyli Lotu 714 do Sydney, według mnie najbardziej tajemniczego albumu całej serii.
Lot 714 do Sydney to przedostatni ukończony album Przygód Tintina, pierwszy raz został wydany prawie 50 lat temu, bo w 1968 roku. Jak wspominałem w poprzedniej recenzji, czytając Tintina wcale się nie czuję, że ma on 50 czy więcej lat. Czuć, że nie jest to komiks, który powstał kilka tygodni temu, ale nie widać w nim żadnej archaiczności. Ostatnio porównałem go do komiksów Barksa. Nie było to najtrafniejsze porównanie, ponieważ Tintin pod wieloma względami przypomina paski Gottfredsona i długie komiksu Scarpy, więc wszyscy fani tych tytułów, powinni sięgnąć po Tintina. Lot 714 do Sydney choć z pozoru jest albumem przygodowym, jak większość Przygód Tintina, to w drugiej części komiksu na pierwszy plan wybijają się wątki SF.
Album rozpoczyna się sceną na lotnisku w Dżakarcie. Bohaterowie przesiadają się z jednego samolotu na drugi lecąc na konferencję kosmiczną do Sydney. Przypadkowo spotykają starego znajomego, Szuta, który okazuje się być pilotem pana Carreidasa, miliardera. Wraz z nim lecą do Sydney. Podczas lotu okazuje się, że był planowany spisek, samolot ląduje na nieznanej wyspie, a sprawcą całego zamieszania był Rastapopulos, który chce wydobyć od miliardera numer konta. W dalszej części albumu bohaterowie próbują uciec z wyspy.
Ogromną siłą komiksu jest aura zagrożenia i tajemniczości, która utrzymuje się niemal przez cały komiks. Jak wcześniej wspomniałem, pierwsza część komiksu to zwykła przygotówka, choć Hergé daje nam kilka tropów, że wyspa nie jest tak zwyczajna jak może się wydawać, to te elementy pojawiają się tylko w tle. Jak praktycznie zawsze w Przygodach Tintina, elementy przygodowe są świetnie zrealizowane. Scena z lądowaniem samolotu jest wykonana w hollywoodzkim stylu (nawet kształt kadrów zmienia się na bardziej filmowy), na tyle dobrze, że w nie jednym blockbusterze takie sceny są gorzej wykonane. Oprócz tego pojawiają się pościgi, walki, strzelaniny, jak zawsze emocjonujące i ciekawie wymyślone. W albumie pojawiają się praktycznie wszystkie elementy z których znane są Przygody Tintina. Druga część komiksu to zupełnie inna bajka, elementy SF zdarzały się już w Przygodach Tintina, ale nigdy nie było kosmitów ani paranormalnych zdarzeń. Niestety sądzę, że nie trzeba było mówić niektórych rzeczy wprost, ponieważ niszczy to pewną aurę tajemniczości. Jak dla mnie, komiks ma świetne zakończenie, ostatnie 5 stron to majstersztyk. Powiem szczerze, szkoda że w komiksie w ogóle nie pojawili się Tajniak i Jawniak, choć profesor Lakmus czy inne postaci świetnie wypełniają lukę, to szkoda, że w komiksie ani na chwilę nie pojawiają się postaci dwóch policjantów, według mnie zakończenie byłoby jeszcze lepsze, gdyby w nim pojawili się policjanci. Muszę też docenić Hergé za to, że udało mu się stworzyć historie w której pojawia się kilka nowych bohaterów, ale jednocześnie powraca kilku, których dawno w komiksie nie było, dzięki czemu i nowi, i starzy czytelnicy są zadowoleni.
Do kilku rysunków komiksu mógłbym się lekko przyczepić, ale rekompensują je świetnie narysowane sceny akcji, jak wspomniana wyżej scena z samolotem, czy też cała sekwencja końcowa na którą składa się między innymi wybuch wulkanu. Także tła, krajobrazy są wykonane nadzwyczaj dobrze, potęgują atmosferę tajemniczości wyspy.
Album jest wydany na świetnej jakości papierze, rysunki wyglądają świetnie w formacie A4. Tłumaczenie Daniela Wyszogrodzkiego jest jak zwykle bardzo dobre, nie mam do niego żadnych zastrzeżeń.
Czy połączenie przygody, humoru i wątków paranormalnych może się udać? Lot 714 do Sydney pokazuje, że tak, komiks śmieszy, ma ciekawą fabułę, a wątki paranormalne pozwalają uzyskać mu pewną świeżość, dzięki której album nie ginie wśród pozostałych tomów. Na dodatek jest to album, który może przeczytać czytelnik rozpoczynający przygodę z serią, ponieważ choć pojawiają się w nim postacie z poprzednich albumów, to wiedza o poprzednich albumach nie jest w nim konieczna i jest on tak samo ciekawy i zabawny dla wszystkich czytelników. Choć wątek kosmitów mógłby być ciut lepiej poprowadzony, to zakończenie w pełni rekompensuje tą wadę. Ostatnie kilka stron komiksu to może nie najlepsze zakończenie albumu w serii, ale na pewno najbardziej zapadające w pamięć.
Łączna ocena komiksu: 9,5/10
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za przesłanie egzemplarza recenzenckiego.
Przygody Tintina 22 - Lot 714 do SydneyData premiery: 21 października 2015, liczba stron: 64, cena okładkowa: 24,99 zł, format: A4, scenariusz i rysunki: Hergé, tłumaczenie: Daniel Wyszogrodzki, wydawnictwo: Egmont, ISBN 978-83-281-1088-5
Kupisz m.in. w aros.pl, bonito.pl, sklep.gildia.pl, sklep.egmont.pl
Przykładowe strony:
Komentarze
Prześlij komentarz