Humor i przygoda w odcinkach - Fibi i jednorożec 1-2 - recenzja [Komiksy dla wszystkich]

Niegdyś paski komiksowe były najpopularniejszą formą historii obrazkowych. Później jednak komiksowe opowieści przeniosły się z dzienników na ramy osobnych magazynów. Choć popularność prasy maleje, to w ostatnim czasie dzięki internetowi, dochodzi do powolnego renesansu tej formy opowieści. Jednym z przykładów serii, która wywodzi się z sieci, a później trafiła na ramy gazet, jest Fibi i jednorożec Dany Simpson, opowieść o dziewczynce i jednorożcu. Tylko czy jest to majstersztyk jak Calvin i Hobbes, czy może słaba dziecinna historia? Zapraszam do lektury recenzji pierwszych dwóch tomów.

Jeżeli regularnie zaglądacie na bloga, to na pewno wiecie, że uwielbiam paski komiksowe. Zarówno te najsłynniejsze amerykańskie jak i polskiego Kajtka i Koka. Z tego powodu nie mogłem przegapić premiery Fibi i jednorożec, ponieważ jest to pierwsza wydana w Polsce seria pasków od co najmniej kilku lat. Jest to także zupełnie inny komiks niż Garfield czy Calvin i Hobbes, ponieważ początkowo seria tworzona przez Danę Simpson ukazywała się w formie webkomiksu stylizowanego na pasek gazetowy, natomiast od 2015 roku pojawia się także w licznych amerykańskich gazetach. Pierwsze dwa tomy zawierają ponad 400 stron historii, które oryginalnie zostały opublikowane między 22 kwietnia 2012 roku, a 16 czerwca 2013.
Czym właściwie jest Fibi i jednorożec? Jest to opowieść o przygodach dziewczynki, tytułowej Fibi, uczennicy czwartej klasy, która podczas wędrówki po lesie napotyka na prawdziwego jednorożca. Marigold, bo tak się nazywa ta przedstawicielka magicznej rasy, szybko zaprzyjaźnia się z dziewczynką i zaczynają przeżywać różne niesamowite przygody. Nie raz Marigold używa różnych czarów, które nie zawsze rozwiązują problemy, ale często też je tworzą. Przyjaźń z jednorożcem powoli zmienia dziewczynkę, która staje się coraz bardziej otwarta i pewna siebie. Historie zwykle są utrzymane w lekkim, humorystycznym stylu, ale da się też znaleźć gagi poruszające poważniejsze tematy.
Podobnie jak większość pasków komiksowych, cykl składa się z codziennych i niedzielnych odcinków, codzienne zwykle składają się z czterech kadrów, natomiast niedzielne są ciut dłuższe. Każdy pojedynczy odcinek jest gagiem, choć czasem na łamach codziennych pasków jest tworzona bardziej skomplikowana opowieść. Sam jestem miłośnikiem fabuł, więc dla mnie znacznie przyjemniejszym doświadczeniem było czytanie dłuższych historii, a tych jest sporo i są naprawdę ciekawe, lecz nie raz i nie dwa, pojedyncze gagi też niesamowicie mnie ubawiły. Czuć jednak, że Dana Simpson ma pomysł na serię i nie prowadzi jej donikąd. Kolejne historie poruszają nowe tematy i rozwijają świat. Bardzo ciekawie prezentuje się wątek z Dakotą, która początkowo jest wrogiem tytułowej bohaterki, a wraz z kolejnymi przygodami, zaczynają się do siebie zbliżać. Trudno mi powiedzieć, czy bardziej podobał mi się pierwszy tom, czy drugi, ponieważ oba prezentują podobny poziom i drugi po części jest rozwinięciem wątków z pierwszego.
Fibi i jednorożec wpisuje się w trend tworzenia komiksów o kobietach przez kobiety. Patrząc na niektóre komentarze w internecie, wydaje mi się, że niektórzy nie potrafią się do końca pogodzić z istnieniem w komiksie innej niż męskiej perspektywy. Ja natomiast ogromnie się cieszę z takich historii, ponieważ zwykle są znacząco świeższe, mniej oklepane, niż historie o chłopcach, których było wiele. Podobne odczucia miałem podczas lektury Fibi, która pozornie może się wydawać kobiecą wersją Calvina i Hobbesa. Jednak poza tym, że głównymi bohaterami są dziecko i zwierzę, to podobieństw jest pewnie mniej niż pomiędzy Asteriksem i Kajko i Kokoszem. Chyba najważniejszą różnicą jest wytłumaczenie obecności Marigold wśród ludzi, które jest zupełnie inne niż w przypadku Hobbesa, co zmienia sposób w jaki jest budowanych wiele gagów. Seria jest także znacząco lżejsza w tonie od komiksu Wattersona, który potrafił nie raz wchodzić mocno w filozoficzne rozważania.
Cykl Dany Simpson zachwycił mnie też swoją świeżością, choć warto podkreślić, że w Polsce zostały opublikowane odcinki sprzed kilku lat. Jednak mimo tego, nie czuć, żeby gagi były w jakiś sposób niezrozumiałe dla czytelnika, ale często zaskakują aktualnością. Nie brak tutaj drobnej satyry nowych technologii, hipsterów czy choćby zabawy kucykami. Sam komiks doskonale manewruje pomiędzy różnorakimi tematami, zarówno pojawiają się tutaj historie dotyczące szkolnego życia, przyjaciół, magicznego świata Fibi, świąt czy wakacji, raz na jakiś czas pojawi się też jakiś odcinek z dojrzalszymi przemyśleniami. Dzięki temu lektura komiksu jest niezwykle przyjemnym doświadczeniem, a historie trafiają nie tylko do dziewczynek, ale do każdego czytelnika. Prawdopodobnie każdy znajdzie w Fibi historie, które będzie uwielbiał, jak i te znacznie słabsze.
Ze względu na to, że tomy zawierają pierwsze odcinki serii, widać sporą różnicę w poziomie rysunków pomiędzy nimi a kolejnymi. Nie należy się jednak przestraszyć się pierwszych stron, na których rysunki są dziwną mieszanką realistycznej kreski z kreskówkowymi elementami. Kolejne paski prezentują znacznie wyższy poziom rysunków, a styl staje się znacznie bardziej kreskówkowy. Podobnie jak w przypadku wielu innych serii gazetowych, zwykle kadry nie zawierają sporo detali, ale nie jest to ich wadą.
Pozytywnie zaskoczyło mnie też tłumaczenie wykonane przez Mateusza Lisa, którego można kojarzyć z przetłumaczonego kilkanaście lat temu Pierwszego wynalazku Dona Rosy. Polski tekst jest bardzo dobrze napisany, większość gagów odpowiednio wybrzmiewa, młodzieżowy język został dobrze oddany, a znalazło się też miejsce na parę fajnych lokalizacji. W jednym z odcinków Fibi pyta tatę Może wiesz chociaż coś o grach na Pegasusa, co jest doskonałym przełożeniem na polskie realia pytania dotyczącego konsoli Nintendo.
Ogromne brawa Egmontowi należą się za sposób wydania serii. Każdy z tomów, zawierających ponad 200 stron, został wydany w bardzo fajnym formacie A5, będącym czymś pomiędzy dużym rozmiarem komiksów superbohaterskich, a małym formatem Giganta. Dzięki temu rysunki są odpowiednio duże, ale bez przesady, a komiks trzyma się wygodnie z rękach. Pewnie dzięki takiemu formatowi udało się uzyskać całkiem niezłą cenę, bo 39,99 zł za tom wydany na papierze kredowym, to naprawdę okazyjna oferta.
Dziewczęcy Calvin i Hobbes? Nie. Mimo podobieństwa, Fibi i jednorożec stoi na własnych nogach. Nie jest to także majstersztyk, ponieważ wśród śmiesznych i ciekawych historii, zdarzają się też słabsze fragmenty. Przez większość czasu komiks Dany Simpson trzyma jednak wysoki poziom i nie raz potrafi zaskoczyć interesującą opowieścią czy świetnym gagiem, a także doskonale odnajduje się w realiach XXI wieku. Wbrew pozorom nie jest to seria skierowana tylko do dziewczynek. Komiks porusza na tyle uniwersalne tematy, że spodoba się każdemu fanowi humorystycznych opowieści obrazkowych. Polecam i czekam na kolejne tomy.

Łączna ocena tomów: 8/10

Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarzy recenzenckich.

Fibi i jednorożec 1
Data premiery: 16 października 2019, liczba stron: 224, cena okładkowa: 39,99 zł, format: A5, oprawa: miękka z skrzydełkami, scenariusz i rysunki: Dana Simpson, tłumaczenie: Mateusz Lis, wydawnictwo: Egmont Polska, ISBN: 978-83-281-9726-8

Przykładowe strony:
Fibi i jednorożec 2 - Jednorożec na wrotkach
Data premiery: 4 grudnia 2019, liczba stron: 228, cena okładkowa: 39,99 zł, format: A5, oprawa: miękka z skrzydełkami, scenariusz i rysunki: Dana Simpson, tłumaczenie: Mateusz Lis, wydawnictwo: Egmont Polska, ISBN: 978-83-281-9728-2

Przykładowe strony:
Źródło ilustracji: materiały prasowe - Egmont

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gigant Poleca Premium 2024-01 "Kalendarz Adwentowy" - dziś premiera - Midthun, Rota, Scarpa i Vicar

Ach, te WSTRĘTNE reprinty! [KWAlieton]