25 lat "Kaczora Donalda": Złota era (1994-1999)
Niezależnie czy ktoś lubi komiksy Disneya, czy nie, musi przyznać, że Kaczor Donald był ważnym elementem w kształtowaniu się polskiego rynku komiksowego. Pismo, którego 993 wydania sprzedały się w setkach milionów egzemplarzy, dla wielu osób było pierwszym kontaktem z historiami obrazkowymi. Trudno nawet pomyśleć jak wyglądałby polski rynek komiksowy bez Kaczora Donalda.
Już w najbliższą niedzielę minie 25 lat od premiery pierwszego numeru pisma, z tego powodu warto się pochylić nad historią magazynu, tym bardziej, że do tej pory nie powstało żadna publikacja na ten temat. Wgłębiając się w nią można dowiedzieć się z czego wyniknął fenomen Kaczora Donalda, czemu wybierano takie, a nie inne komiksy oraz dlaczego obecnie pismo jest tylko cieniem serii przed lat. Dla wielu z was może być to też podróż w nostalgiczne rejony.
Już w najbliższą niedzielę minie 25 lat od premiery pierwszego numeru pisma, z tego powodu warto się pochylić nad historią magazynu, tym bardziej, że do tej pory nie powstało żadna publikacja na ten temat. Wgłębiając się w nią można dowiedzieć się z czego wyniknął fenomen Kaczora Donalda, czemu wybierano takie, a nie inne komiksy oraz dlaczego obecnie pismo jest tylko cieniem serii przed lat. Dla wielu z was może być to też podróż w nostalgiczne rejony.
Ze względu na sporą objętość artykułu podzieliłem go na pięć części, które będą prezentowane codziennie. Każda z nich skupia się na 5 latach historii pisma. Na sam początek złota era, czyli lata 1994-1999, które przez wielu są z łezką oku wspominane do dziś.
Kulisy powstania
Niewiele brakowało by komiksy Disneya całkowicie zniknęły z polskiego rynku, w okolicach kwietnia 1994 roku ukazał się ostatni tom pierwszej serii Komiks Gigant, seria Donald i spółka w połowie roku stała dwumiesięcznikiem, by parę miesięcy później zniknąć z półek kiosków. Pojawiły się Urodziny Kaczora Donalda, lecz było to jednorazowe wydanie. Może to świadczyć o tym, że wydawane przez Egmont historie z Donaldem i Mikim nie sprzedawały się zbyt dobrze, więc próbowano wymyślić coś nowego, coś co może osiągnie sukces na polskim rynku. Być może przez zbliżające się 60. urodziny Kaczora Donalda ktoś wpadł na pomysł by Mickey Mouse przekształcić w Kaczora Donalda. A może jest to zasługa zbliżającej się wizyty Carla Barksa, który w czerwcu 1994 roku odwiedził Warszawę. Ciężko odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, tym bardziej że podobnego rebrandingu nie dokonano nigdy wcześniej, np. w Niemczech do dziś ukazuje się pismo Micky Maus.
Dzień 0 - 28 kwietnia 1994
Dzień 0 - 28 kwietnia 1994
Równo dwa tygodnie po ukazaniu się ostatniego numeru Mickey Mouse, 28 kwietnia 1994 roku w sprzedaży pojawiło się pierwsze wydanie Kaczora Donalda. Technicznie niewiele się zmieniło, liczba stron została taka sama (48), format nie zmienił się (B5), cena też (16000 PLZ), papier taki sam, historie też nie wyglądały inaczej. Jednak redakcja pod kierownictwem Bronisława Skibińskiego stworzyła pismo wyprzedzające swą epokę i będące treściowo i wizualnie atrakcyjne dla ówczesnego młodego czytelnika. Można się nawet zgodzić z pełnym tytułem pisma, które brzmiało Kaczor Donald - Najzabawniejsze pismo dla dzieci! Pewna ważna zmiana dokonała się w stopce magazynu, tłumaczem został Michał Wojnarowski, który zastąpił na tym stanowisku Mariusza Arno Jaworowskiego, a konsultantem językowym został prof. Jerzy Bralczyk.
Zmian w zawartości pisma było jednak tak naprawdę sporo, a wszystkie z nich były strzałem w dziesiątkę. Najważniejszą była zmiana głównego bohaterem serii, którym uczyniono Kaczora Donalda. Celnie zauważano, że historyjki z nim są czytane chętniej niż komiksy z Mikim. Magazyn stał się pismem nowoczesnym, co nie było tylko zasługą przyjemnej, minimalistycznej oprawy pisma, ale też komputera, będącego w latach 90. marzeniem wielu osób, witającego czytelników. Wprowadzono także przejrzystą kolejność historii, których sednem były historie z Donaldem rozpoczynające i kończące numer. Wprowadzono także atrakcyjne działy takie jak Figle figlarzy, Zawsze śmieszne czy Krzyżówka. Pojawiła się też pierwsza kartonowa gra....
Zmian w zawartości pisma było jednak tak naprawdę sporo, a wszystkie z nich były strzałem w dziesiątkę. Najważniejszą była zmiana głównego bohaterem serii, którym uczyniono Kaczora Donalda. Celnie zauważano, że historyjki z nim są czytane chętniej niż komiksy z Mikim. Magazyn stał się pismem nowoczesnym, co nie było tylko zasługą przyjemnej, minimalistycznej oprawy pisma, ale też komputera, będącego w latach 90. marzeniem wielu osób, witającego czytelników. Wprowadzono także przejrzystą kolejność historii, których sednem były historie z Donaldem rozpoczynające i kończące numer. Wprowadzono także atrakcyjne działy takie jak Figle figlarzy, Zawsze śmieszne czy Krzyżówka. Pojawiła się też pierwsza kartonowa gra....
Pierwszy rok i "Giełda Kaczogrodu"
Redakcja Kaczora Donalda wiedziała, że trzeba czymś zachęcić czytelników do regularnego kupowania nowego pisma. Stworzono więc Giełdę Kaczogrodu, grę będącą także konkursem, która rozpoczynała się w pierwszym numerze i trwała aż do końca roku. Zabawa polega na tym, że czytelnik wcielał się w rolę maklera giełdowego, który posiadał akcje kaczogrodzkich spółek. Przez kilkanaście tygodni podawano notowania, a czytelnicy mogli się wymieniać między sobą akcjami. Wręczenie nagród odbyło się w siedzibie Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.
Nie była to jednak jedyna akcja zaplanowana na pierwszy rok, w lipcu do sprzedaży trafiło pierwsze podwójne wydanie pisma, które miało 64 strony i, co ciekawe, to w nim pojawiła się pierwsza wzmianka o Barksie w historii polskiej prasy komiksowej. We wrześniowym, trzynastym wydaniu natomiast wystartował Klub Kolekcjonera, zabawa umożliwiająca czytelnikowi wydanie własnej karty fana KD oraz zdobycie atrakcyjnych nagród.
Te komiksy z Donaldem z początku numeru
Te komiksy z Donaldem z początku numeru
Cechą wyróżniającą Kaczora Donalda od innych disnejowskich pism były ponadczasowe historyjki Carla Barksa z Donaldem rozpoczynające każde wydanie. Był to doskonały pomysł, ponieważ choć komiksy pochodziły z lat 50., to idealnie pasowały do rzeczywistości środka lat 90.. Hyzio, Dyzio i Zyzio mieli podobne zabawki i gadżety co ówczesne dzieci, a Donald musiał się mierzyć z trudami kapitalizmu szukając co numer nowej pracy. Doskonałe połączenie świetnych rysunków, niezwykłych przygód i sporej dawki humoru już na początku ustawiało numer. Komiksy przez pierwsze lata nie były podpisywane, ale i tak zdecydowana większość czytelników najbardziej ceniła w piśmie pierwsze historyjki.
Redakcja musiała wziąć do serca, że najbardziej liczy się pierwsze i ostatnie wrażenie, przez pierwsze 5 lat układ pisma był tak skonstruowany, by najlepsze historie publikowano na początku oraz na końcu. Na ostatnich stronach najczęściej wydawano komiksy m.in. Vicara, Roty, Rosy czy Van Horna, czyli twórców do dziś zaliczanych wśród najlepszych rysowników historyjek z Donaldem w historii. W środku pojawiały się historie z Mikim oraz komiksy z mniej istotnymi postaciami, często z Wilkiem Bardzozłym.
Redakcja musiała wziąć do serca, że najbardziej liczy się pierwsze i ostatnie wrażenie, przez pierwsze 5 lat układ pisma był tak skonstruowany, by najlepsze historie publikowano na początku oraz na końcu. Na ostatnich stronach najczęściej wydawano komiksy m.in. Vicara, Roty, Rosy czy Van Horna, czyli twórców do dziś zaliczanych wśród najlepszych rysowników historyjek z Donaldem w historii. W środku pojawiały się historie z Mikim oraz komiksy z mniej istotnymi postaciami, często z Wilkiem Bardzozłym.
Papierowe gadżety
Kolejny rok przyniósł kolejne pomysły by przyciągnąć czytelników do lektury pisma. W samej formie magazynu nic się nie zmieniało, nadal publikowano wiele ciekawych historyjek z kaczkami i myszami, a kolejne kupony Giełdy Kaczogrodu zastąpiły kartonowe gadżety, często gry, np. w numerach 6-11 z 1995 pojawiła się seria sześciu wakacyjnych gier. Redakcja Kaczora Donalda nie mogła też nie zauważyć manii na Króla Lwa, więc do podwójnego wakacyjnego numeru dołączono 16-stronnicowy dodatek Zagadki Simby.
Na początku 1995 roku nastąpiła też pewna praktycznie niewidoczna dla czytelnika, od numeru z 19 stycznia pismo zaczęto drukować w Zakładach Graficznych w Pile. Jak się miało okazać, przygoda Kaczora Donalda z tym miastem miała jeszcze potrwać ponad 20 lat.
Historyczna zmiana na stołku redaktora
Przez pierwsze półtora roku Kaczor Donald musiał się dobrze sprzedawać, zgodnie z informacjami podawanymi przez Egmont pierwsze wydanie rozeszło się w 50 tysiącach egzemplarzy, a drugie już w 75. Jednak i tak w drugiej połowie 1995 nastąpiła zmiana na stanowisku redaktora, od wydania z 12 października pismem kierował Tomasz Kołodziejczak, wówczas młody redaktor i twórca powieści fantastycznych, wraz z którego pojawieniem zniknęły z pisma łamigłówki Jerzego G. Żabierka. Jednak poza tym, ciężko zauważyć jakiekolwiek większe zmiany w magazynie. Na siłę można dopatrywać się różnić w doborze historyjek, ponieważ już w drugim wydaniu przygotowanym przez Kołodziejczaka, pojawiła Pierwsza dziesięciocentówka Rosy. Nadal jednak trzymano się schematu, który został wypracowany na początku tworzenia pisma.
Świąteczne wydania
Świąteczne wydania
Nieodłącznym elementem każdego rocznika Kaczora Donalda były
świąteczne numery. Ze specjalną oprawą graficzną, z pogrubioną
zawartością pisma oraz specjalnymi historiami. Jednak czy powstanie tego typu wydań było w pełni oczywiste? Mickey Mouse miał jeden numer świąteczny, lecz miał on
standardową objętość. W Danii, Niemczech czy Norwegii tego typu
wydania są normą dziś, ale nie w połowie lat 90. Redakcja czuła, że
powinna na święta dostarczyć czytelnikowi wyjątkowy produkt. Niby nie jest to ważny element w kontekście całego pisma, ale dzięki takim akcjom Kaczor Donald podbił
serca młodych czytelników. Pierwszy numer świąteczny zawierał prawie 50
stron świątecznych historii, a świąteczna atmosfera wylewała się z
każdej strony. Ponoć był na ten moment najlepiej sprzedającym się numerem pisma w historii, co spowodowało, że podwójne świąteczne numery stały się przez wiele lat jednym ze znaków rozpoznawczych KD.
Polski KD nie tylko w Polsce
Polski KD nie tylko w Polsce
Wielu z was mogło się zastanawiać - dlaczego historie publikowane w częściach zniknęły po 1995 roku z Kaczora Donalda? Odpowiedź na to pytanie jest dość ekonomiczna. Od początku 1995 roku pismo drukowano wraz z czeskim Mickey Mouse (potem Kacer Donald), wspólny druk polegał na tym, że na stronach 9-16 i 33-40 wymieniany był tylko czarny kolor dla lokalnych edycji, a reszta była drukowana razem. Wówczas komiksy w częściach mogły być wydawane, ponieważ zarówno polskie jak i czeskie pismo było dwutygodnikiem. Sprawa skomplikowała się w 1996 roku kiedy dokooptowano węgierskie Donald Kacsa Magazin, wówczas miesięcznik. Z tego powodu, że na Węgrzech przedrukowywano tylko co drugi numer, każde wydanie musiało być zamkniętą całością, przynajmniej w części komiksowej. W kolejnych latach polski KD stał się wzorem dla pism z Chorwacji, Łotwy, Rumunii, Słowacji czy Słowenii.
Drzewo genealogiczne i "Zbuduj swój Kaczogród"
Kolejny rok, 1996, nie przyniósł wielkich zmian w zawartości pisma. Nadal w KD królowały komiksy Barksa, numery dopełniały inne solidne historie, a poza tym publikowano stałe działy oraz dodawano kartonowe gadżety. Furorę jednak zrobił gadżet dołączony do ósmego wydania , czyli Drzewo Genealogiczne Kaczora Donalda Dona Rosy. Czytelnicy od dawna chcieli poznać historię Kaczej Rodziny, a drzewo dawało im taką możliwość. Na dodatek w Polsce ukazało się w formie plakatu do wypełnienia naklejkami, które były dołączane losowo do kolejnych numerów pisma. Polski czytelnik mógł wówczas także poznać przynajmniej po części Życie i czasy Sknerusa McKwacza, ponieważ w piśmie pojawiły się artykuły przedstawiające poszczególne postaci z drzewa.
Kolejny pośredni kontakt polskich czytelników z dziełem Rosy nastąpił latem 1997 roku, kiedy w piśmie z okazji 50. urodzin Sknerusa pojawiły się trzy artykuły streszczające komiks o życiu Sknerusa McKwacza.
Gigantyczną popularność zdobyła też gra karciana Zbuduj swój Kaczogród, która na początku 1997 roku zdominowała strony redakcyjne w piśmie. W wydaniu z 21 lutego pojawiły się pierwsze karty, a kolejne dołączane były do kolejnych numerów. Gra zdobyła taką popularność, że nawet zorganizowano Mistrzostwa Polski w niej. Łącznie cały zestaw składał się ze 150 kart składających się z różnych postaci, lokalizacji czy wydarzeń związanych z miejscem zamieszkiwania kaczych bohaterów.
"Kaczor Donald" tygodnikiem!
Sprzedaż pisma rosła, Egmont stawał się większym wydawnictwem, więc nie dziwi przeniesienie siedziby wydawnictwa z Placu Piłsudskiego na Srebrną 16, a na półki kiosków ponownie zawitał Komiks Gigant. Jednak prawdziwa zmiana miała nastąpić dopiero w połowie roku. 2 maja komputer ogłosił, że pismo za kilka tygodni stanie się tygodnikiem. Popularność dwutygodnika tak rosła, że Egmont zdecydował się na tak radykalny krok, który nie został powtórzony w innym kraju Europy Środkowo-Wschodniej. 18 czerwca w kioskach pojawił się słynny numer, w którym Kaczor Donald niesie tabliczkę Teraz wpadam co tydzień. Poza tym - pismo nadal wyglądało tak samo, lecz wychodziło dwa razy częściej. Nadal publikowano podobne komiksy, a historyjki Carla Barksa gościły zawsze na czele numeru.
Warto jednak zauważyć jak ważny był dla redakcji kontakt z czytelnikami. Nikt nie wpadł na pomysł by zmieniać częstotliwość pisma bez wcześniejszego powiadomienia czytelników. Ostatnie numery KD jako dwutygodnika można traktować jako swoiste odliczanie do wielkiego wydarzenia jakim była zmiana częstotliwości wydania. W międzyczasie do redakcji pisma doszła m.in. Agnieszka Wielądek, której przygoda z pismem trwała jeszcze wiele lat.
Obchody 100. numeru
Ledwie co skończono świętowanie związane ze zmianą Kaczora Donalda w tygodnik, a już zaczęto kolejną akcję, tym razem związaną z 100. numerem pisma. Warto zauważyć, że podobne inicjatywy towarzyszyły pismu przy kolejnych okrągłych liczbach, po 2007 zrezygnowano z nich, lecz chyba żadna nie była tak spektakularna jak ta z 1997. Okrągły numer świętowano przez trzy wydania, a oprócz wielu konkursów czy artykułów, dołączono też parę niezwykłych dodatków. W 99. numerze gratisem był plakat ze wszystkimi do tej pory wydanymi KD, do 100. dołączono komiks 3D, a do 101. 36-stronicowy dodatek z historiami narysowanymi w stylu mangi. Co ciekawe, to właśnie w trakcie obchodów okrągłego numeru ogłoszono, że Komiks Gigant będzie miesięcznikiem od kolejnego roku.
Autorzy są znani
Autorzy są znani
Nie licząc wspomnianej wcześniej pojedynczej wzmianki o Carlu Barksie w pierwszym podwójnym numerze pisma z 1994 roku, w Kaczora Donaldzie nie pojawiały się nazwiska twórców. Nie jest to nic dziwnego, sam Egmont jeszcze na początku lat 90. miał taki bałagan w swoich archiwach, że historyjki w USA często ukazywały się jako story and art by Egmont. Dziś znamy twórców zdecydowanej większości komiksów stworzonych dla duńskiego wydawnictwa. Pod względem publikacji nazwisk twórców Polska nie była zbytnio do tyłu, w większości krajów Europy Zachodniej tego typu adnotacje pojawiły się w połowie lat 90., w Kaczorze Donaldzie w 23. numerze z 1998 roku. Od tego momentu co uważniejsi fani mogli zauważyć, że większość ich ulubionych historyjek napisał i narysował Carl Barks.
"Klub Kaczora Donalda" i "Kaczki i myszy"
W kolejnych miesiącach Kaczor Donald budował swoją pozycję prezentując nadal ten sam poziom historyjek, dodając kolejne ciekawe papierowe gadżety, a przy tym lekko modyfikując zawartość stron redakcyjnych, dodając m.in. strony z ciekawostkami i kawałami. Sporą popularność zdobywały gry planszowe z magazynu, które były najczęstszymi dodatkami, ale pojawiały się też liczne dodatki w formie dodatkowego komiksu związanego z filmem czy dodatkowych zagadek.
Gigantyczną popularność zdobyły jednak dwie akcje, które są wspominane przez czytelników od dziś. W 14. wydaniu z 1998 roku rozpoczęto tworzenie Klubów Kaczora Donalda, w ramach której czytelnicy mogli zakładać własne kluby z oficjalnymi legitymacjami wydawanymi przez Egmont, a od 35. numeru w piśmie pojawiała się gra Kaczki i myszy, z których kart pochodzi polskich parę imion postaci do dziś występujących w historiach Disneya. W międzyczasie, w numerach 25-29, zorganizowano miesiąc z kosmicznymi komiksami i zagadkami, a także konkursem, którego częścią był komiks napisany przez Tomasza Kołodziejczaka.
Plastikowy nowy wygląd
Zmiany w Kaczorze Donaldzie zaczęły się dość niepozornie. Pierwszym elementem zmian było dołączenie Lepkiej rączki do 17. numeru z 1998. Od tej pory plastykowe (jak pisano w piśmie) gadżety zaczęły powoli zdobywać coraz więcej miejsca w piśmie. Z początku stanowiły one coś wyjątkowego, ponieważ wówczas na półkach kiosków nie było dziesiątek podobnych pism z prezentami, a chińskie gadżety nie podbiły aż tak rynku. Egmont mógł sprzedawać je wraz z KD w niskiej cenie, ponieważ sprowadzał je na kilka rynków w milionach egzemplarzy.
Jednak także z oprawą pisma zaczęło się coś dziwnego dziać. W 34. numerze prostą oprawę graficzną, która do dziś wygląda nieźle, zmieniono na nową, która i w 1998, i dziś kłuje przepychem i kontrastowymi kolorami oraz jest bardzo nieczytelna. Pod względem zawartości komiksowej pismo zbytnio się nie zmieniało, nadal publikowano podobne historyjki, a dzięki napływowi nowych scenarzystów mysich komiksów od Egmontu, także historyjki z Mikim często prezentowały dobry poziom. Na początku 1999 roku do redakcji pisma dołączył Artur Szrejter, który do dziś pracuje w komiksowym dziale Egmontu.
Rekordowa sprzedaż magazynu
Początkowo wyglądało na to, że były zmiany strzałem w dziesiątkę. Na przełomie 1998 i 1999 roku Kaczor Donald osiągnął swoje rekordowe wyniki, a najlepiej sprzedającym się wydaniem w historii jest 10. numer z 1999, który rozszedł się w 289 000 sprzedanych egzemplarzy. Był to pierwszy KD, w którym pojawiła się puffająca poduszka. Jednak co się okazało w kolejnych lat, kop spowodowany przez nową oprawę graficzną oraz plastikowe gadżety był tylko krótkotrwały, a sprzedaż pod koniec wieku zaczęła dramatycznie spadać. Zmiany w piśmie były koniecznie, ale prawdopodobnie wprowadzano je zbyt szybko, przez co w krótkim okresie redakcji udało się zrazić wielu czytelnikom, tym bardziej, ponieważ pierwszy raz w historii pisma można było zauważyć wyraźny spadek w jakości komiksów.
Koniec ery
Koniec ery
Czasem wystarczy z układanki wyjąć jeden element by wszystko się zaczęło sypać. Od początku istnienia sercem pisma był 10-stronicowy komiks Barksa o Donaldzie rozpoczynający każdy numer. Tego typu historyjki zaczęły się kończyć, na dodatek prawdopodobnie w 1999 roku Egmont powoli przechodził z analogowych materiałów na cyfrowe. W 24. numerze po raz ostatni ten-pager Barksa regularnie otwierał wydanie, w 25. pojawiło się jeszcze Solidne wykształcenie, komiks Rosy podpisany nazwiskiem Barksa, a od 26. wydania historie Barksa zaczęły ukazywać się tylko okazjonalnie.
Tak oto skończyła się złota era Kaczora Donalda, epoka podczas, której na pierwszym miejscu stawiano na zabawne komiksy, w tym ten-pagery Barksa z Donaldem, ale nieodłącznym elementem pisma były kartonowe gadżety, które często prowadziły do różnych akcji rozciągniętych na kilka numerów. Bronisławowi Skibińskiemu i Tomaszowi Kołodziejczakowi udało się stworzyć niepowtarzalne pismo, które dzięki dobrym komiksom i grom stało się popkulturowym fenomenem i pierwszym kontaktem z komiksem dla wielu czytelników urodzonych na przełomie lat 80. i 90..
Jednak w 1999 roku, praktycznie w tym samym momencie, gdy w Kaczorze Donaldzie zaczęły następować pierwsze negatywne zmiany, na horyzoncie pojawił się nowy twór. Twór, który początkowo miał być tylko rozszerzeniem magazynu wydawanego przez Egmont. Magazyn nie istnieje już 15 lat, a jego klub działa pod wodzą Tomasza Kołodziejczaka do dziś i obecnie wydaje kilkadziesiąt komiksów miesięcznie. Mowa tu oczywiście o Klubie Świata Komiksu... jednak jest to już zupełnie inna historia.
W KOLEJNEJ CZĘŚCI:
Jednak w 1999 roku, praktycznie w tym samym momencie, gdy w Kaczorze Donaldzie zaczęły następować pierwsze negatywne zmiany, na horyzoncie pojawił się nowy twór. Twór, który początkowo miał być tylko rozszerzeniem magazynu wydawanego przez Egmont. Magazyn nie istnieje już 15 lat, a jego klub działa pod wodzą Tomasza Kołodziejczaka do dziś i obecnie wydaje kilkadziesiąt komiksów miesięcznie. Mowa tu oczywiście o Klubie Świata Komiksu... jednak jest to już zupełnie inna historia.
W KOLEJNEJ CZĘŚCI:
- Nowa(e) oprawa(y) magazynu
- Huczne 10-lecie pisma
- Gigantyczne spadki sprzedaży
- Niezwykłe wydanie specjalne
Bibliografia:
1. Kaczor Donald, 1994-1999, ISSN 1231-451X
2. Rzeczpospolita, wydanie z 25 marca 1995, ISSN 0866-918X
3. Egmont na świecie, Egmont Polska - We bring stories to life [dostęp 2019-04-23]
4. Informacja prasowa wydawnictwa Egmont z okazji 20-lecia Kaczora DOnalda
Źródła ilustracji:
Disney Publishing Worldwide
Archiwum autora
Grasowanie.eu (Giełda Kaczogrodzka)
Wykop (Zbuduj swój Kaczogród)
Cbarks.dk (wizyta Carla Barksa w Polsce)
Alogikageeka.pl (zdjęcia gier)
Bibliografia:
1. Kaczor Donald, 1994-1999, ISSN 1231-451X
2. Rzeczpospolita, wydanie z 25 marca 1995, ISSN 0866-918X
3. Egmont na świecie, Egmont Polska - We bring stories to life [dostęp 2019-04-23]
4. Informacja prasowa wydawnictwa Egmont z okazji 20-lecia Kaczora DOnalda
Źródła ilustracji:
Disney Publishing Worldwide
Archiwum autora
Grasowanie.eu (Giełda Kaczogrodzka)
Wykop (Zbuduj swój Kaczogród)
Cbarks.dk (wizyta Carla Barksa w Polsce)
Alogikageeka.pl (zdjęcia gier)
Eee "993 wydania sprzedały się w setkach milionów egzemplarzy"? Naprawdę te 1000 numerów zostało wydrukowane w Polsce w ponad 100 milionach egzemplarzy? Nie przesadzasz trochę? Ja bym obstawiał kilka milionów, góra kilkanaście.
OdpowiedzUsuńPrzyjmijmy 20 milionów.
Usuń20 milionów / 1000 = 20 tysięcy
Nigdy nakład KD nie spadł poniżej 37 tysięcy. Sprzedaż dopiero w ostatnich 3 latach zaczęła spadać poniżej 20 tysięcy.
Tylko w 1999 roku (średnia sprzedaż 175 tysięcy) sprzedano ponad 9 milionów egzemplarzy "Kaczora Donalda".
Pytanie do kolekcjonerów: jak przechowujecie komiksy - "Kaczory Donaldy" na przykład? Foliowe koszulki i tekturki w pudełkach (jak "profesjonalni" amerykańscy kolekcjonerzy)? Inaczej?
OdpowiedzUsuńDuże segregatory i koszulki groszkowe. Jest to sposób balansujacy między ceną przechowania, a możliwością utrzymania stanu komiksu.
UsuńRadosław Koch, pamiętam Pana już wiele lat i bardzo szanuje wszystko co Pan robił związanego z KD. Bardzo dobrze było mi przeczytać ten artykuł, więc po prostu, zwyczajnie za niego dziękuję !
OdpowiedzUsuńŚwietny artykuł, piękne czasy :-) Zacząłem kolekcjonować KD od nr 8 1996r
OdpowiedzUsuńCzy na pewno to Mickey Mouse został przekształcony? W Polsce w tym samym czasie wydawany był Donald Duck który zawierał już historie później wydawane w Kaczorze Donaldzie.
OdpowiedzUsuńTak, Donald Duck przestał być wydawany w 1992 roku, a dokładnie:
UsuńMickey Mouse miesięcznik + Donald Duck -> Mickey Mouse dwutygodnik -> Kaczor Donald
Wspaniały artykuł, aż się łezka w oku kręci :)
OdpowiedzUsuńFajny tekst, ale według mnie przydałby się jeszcze rozdział zerowy tej opowieści, czyli historia Mickey Mouse i Donald Duck z lat 1990-1994
OdpowiedzUsuńMruk
Niestety mam potężne braki w Mickey Mouse z lat 1993-1994. Jeżeli do kolejnego roku uda mi się je uzupełnić, to na pewno z okazji 30-lecia Egmontu taki tekst się pojawi.
UsuńW takim razie życzę powodzenia w uzupełnianiu. Pozdrawiam.
UsuńMruk
Czy Czesi i Węgrzy nadal wydają swoje kaczory?
OdpowiedzUsuńCo pan Kołodziejczak teraz porabia?
Węgrzy - nie wydają. Czesi : http://www.komiksydisneya.pl/2018/06/egmont-polska-konczy-wydawac-kacera.htm. Pan Kołodziejczak : od piątku do niedzieli będzie na Pyrkonie to będziesz miał(a) okazje Go zapytać :) Ogólnie : kieruję Klubem Świata Komiksów , czyli komiksową częścią oferty Egmontu. Nie zajmuję się już komiksami Disneya wydawanymi w kioskach (od 2012r.) , ma wpływ na wydania do księgarń np. Kaczogrody Barksa, ŻICSM Dona Rosy.
UsuńPrzez tą jubileuszową serię artykułów łezka w oku się kręci... :D
OdpowiedzUsuńNawet nie miałem pojęcia, że już w 99 komiks wpadł wkryzys, myślałem, że nastąpiło to około 2005, 2006.
OdpowiedzUsuńW każdym razie ja to tąpnięcie w sprzedaży powiaząłbym przede wszystkim z wydorośleniem wyżu demograficznego (po 99 ) i stopniowym wejściem w erę komputerów i gier komputerowych. Pozdrawiam serdecznie wszystkich kaczkofanów :)
Poważny kryzys zaczął się w połowie 1999 r., kiedy zaczęły się wyczerpywać najlepsze Komiksy Barksa i innych wybitnych autorów. Do tego zmiany takie, jak nowy format papieru od 1998 r, przesyt formy nad treścią w środkowej części, brak dłuższych zapowiedzi innych komiksów czy kłujące w oczy okładki, jakie zaczęły stopniowo zastępować inteligentne i dowcipne w 1999 r. No i jak wspomniałeś - wydoroślenie wyżu demograficznego z lat 90-tych, kryzys czytelnictwa jako takiego i stopniowe wejście w erę komputerów, internetu, gier wideo i telefonów komórkowych. W latach 2000-nych Ameryka i wszystko, co amerykańskie, w tym również ,,Kaczor Donald", przestało być już tak chętnie pochłaniane przez młodzież, jak w latach 90-tych. Lata 2000-ne to już stopniowy spadek jakości ,,Kaczora Donalda" i jego poczytności. Kultowe komiksy stopniowo coraz bardziej zastępowały współczesne stojące na dużo niższym poziomie. Od zupełnej degrengolady uratowało pismo, to, iż w latach 2000-nastych wrócili do niego dawni czytelnicy, wychowani na ,,Kaczorze Donaldzie" w latach 90-tych. :)
UsuńPamiętam doskonale, jak kupiłem swój pierwszy numer KD. Był to numer trzynasty i kosztował 16000 zł. Od niego licząc kupiłem kolejnych 100 numerów. Dla mnie to esencja mojego dzieciństwa. Na każdy numer czekałem, jak na święta. Doskonale pamiętam pierwszy numer świąteczny, wiele gier i kartonowych prezentów. Zbuduj swój Kaczogród posiadam do dziś.
OdpowiedzUsuńKomiksy w końcu oddałem do biblioteki. Co się stało z tymi wszystkimi zabawkami? Nie mam pojęcia. Pewnie po jakimś czasie użytkowania w końcu się rozpadały i się je wyrzucało.
Super były takie zawieszki na drzwi, które pokazywały np. w jakim jesteśmy nastroju. Najpierw to był Donald z ruchomą ręką, którą ustawiało się na właściwym polu. Potem było coś w stylu zegara ze wskazówką i mini skrzynką pocztową poniżej. Ten był takim hitem, że moja siostra koniecznie chciała mieć na drzwiach swojego pokoju własny egzemplarz. Tato się zlitował i dał pieniądze, żeby kupić drugi egzemplarz :)
Plastikowych zabawek się nie doczekałem. Później widywałem je w kioskach, ale nie czułem klimatu tych papierowych zabawek, które składało się samemu. Poza tym - byłem wtedy przecież już taki dorosły, że nie czytałem komiksów, a już na pewno nie o KD. Dziś mam 34 lata, kupuję Kaczogród Carla Barksa i zaczytuję się w nich. I tęsknię za tym minionym czasem.
Dziękuję za ten wspaniały tekst!
mój pierwszy kaczor donald to numer 17 z 2013 roku bo 1994 roku nie było mnie na swiecie
OdpowiedzUsuńPoważny kryzys zaczął się w połowie 1999 r., kiedy zaczęły się wyczerpywać najlepsze Komiksy Barksa i innych wybitnych autorów. Do tego zmiany takie, jak nowy format papieru od 1998 r, przesyt formy nad treścią w środkowej części, brak dłuższych zapowiedzi innych komiksów czy kłujące w oczy okładki, jakie zaczęły stopniowo zastępować inteligentne i dowcipne w 1999 r. No i jak wspomniałeś - wydoroślenie wyżu demograficznego z lat 90-tych, kryzys czytelnictwa jako takiego i stopniowe wejście w erę komputerów, internetu, gier wideo i telefonów komórkowych. W latach 2000-nych Ameryka i wszystko, co amerykańskie, w tym również ,,Kaczor Donald", przestało być już tak chętnie pochłaniane przez młodzież, jak w latach 90-tych. Lata 2000-ne to już stopniowy spadek jakości ,,Kaczora Donalda" i jego poczytności. Kultowe komiksy stopniowo coraz bardziej zastępowały współczesne stojące na dużo niższym poziomie. Od zupełnej degrengolady uratowało pismo, to, iż w latach 2000-nastych wrócili do niego dawni czytelnicy, wychowani na ,,Kaczorze Donaldzie" w latach 90-tych. :)
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńSzukam sposobu na odnalezienie konkretnego wydania Kaczora Donalda, ale pamiętam tylko motyw historii :) Do dzisiaj go pamiętam a mam prawie 40 lat :D
Spróbuję tutaj, może mi się uda ?
Historia prosta, jakiś milioner maharadża (bodajże) przybywa do Kaczogrodu i funduje pomnik Korneliusa. Sknerus aby pokazać, że nie jest gorszy, funduje pomnik jeszcze większy... takie zawody trwają, pomniki się mnożą, aż burmisztrz błaga, aby już więcej pomników Korneliusa nie stawiali. Wtedy w ramach rozstrzygnięcia każdy stawia swój pomnik... początkowo wydaję się, że Sknerus przegrał bo stać go było tylko na cylinder z platyny, ale finalnie pomnik wyjeżdza na powierzchnie za pomocą windy i oczywiście jest dwa razy większy od ponika rzeczonego Maharadży. Na końcu konkurent przychodzi do Sknerusa w beczce na szelkach i widząc opustoszały skarbiec Sknerusa, smieje się że on tez spłukał się do cna... Skneru gasi go pokazaniem mu, że to był tylko sejf na drobne, a pod spodem ma jeszcze kilka pięter złota :)
Chciałem bardzo pokazać ta historie chrześniakowi, ale pamiętam jedynie, że to było wydanie Kaczora Donalda a nie Giganta. Tak mi się wydaje bo przeczytałem to w egzemplarzu pożyczonym gdzie wymieniłem się na Kaczory Donaldy za moje Giganty, niestety kolega się wyprowadził razem z moimi Gigantami a te pożyczone Kaczory przepadły, chyba dałe je kiedyś młodszemu pokoleniu w mojej rodzinie... a teraz nie mam pojęcia jak znaleźć co to mógłbyc za numer.
Tytułowa historia z albumu Stawiłem sobie pomnik i inne historie z roku 1952 :)
UsuńNo takiej fajnej wersji to ja w ręku na pewno nie miałem :) To był któryś "kioskowy" Kaczor Donald.
UsuńJeśli o konkretny numer chodzi to 8/1994 :) myślałem, że chodzi o historię
UsuńDziękuję ślnicznie. Spróbuję upolować ten numer, ale jak nie będę miał szczęścia to skorzystam z tego pierwotnego. W sumie siostrzeniec się wciagnął w "Giganty" dzięki mnie więc może to nawet będzie fajny prezent :) Wielkie dzięki jeszcze raz ! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMichał.
Proszę - jak coś to tu są wszystkie detale numeru: https://inducks.org/issue.php?c=pl%2FKD+1994-08
Usuń