Mrok i ostateczna bitwa - Gnat 3 "Przyjaciele i wrogowie, czyli żniwa" - recenzja [Komiksy dla wszystkich]
Wszystko co dobre, musi się kiedyś skończyć. Tak samo jest z Gnatem, prawie 1400-stronicową epopeją stworzoną przez Jeffa Smitha, której ostatni tom, Przyjaciele i wrogowie, czyli żniwa, został wydany po polsku. Czy jest to tom równie dobry co wcześniejsze? A może czuć spadek formy? Po odpowiedzi zapraszam do bezspoilerowej recenzji trzeciego tomu serii.
Przy okazji, jeżeli nie czytaliście, zachęcam do zerknięcia do recenzji wcześniejszych tomów.
Bone 3 - Przyjaciele i wrogowie, czyli żniwa
Data premiery: 18 maja 2018, liczba stron: 504, cena okładkowa: 99,99 zł, format: B5, scenariusz i rysunki: Jeff Smith, tłumaczenie: Jacek Drewnowski, wydawnictwo: Egmont, ISBN 978-83-281-1986-4
Przykładowe strony:
Zdjęcia z wnętrza tomu znajdziecie na fanpage'u.
źródło ilustracji: materiały prasowe - Egmont Polska
Przy okazji, jeżeli nie czytaliście, zachęcam do zerknięcia do recenzji wcześniejszych tomów.
Ostatni tom Gnata - Przyjaciele i wrogowie, czyli żniwa zbiera
trzy księgi zamykające epopeję opowiadającą o przygodach Gnatów w
dolinie. Tym razem wraz z Zadrą i Rose muszą uratować dolinę przed
siłami zła, między innymi szarańczą i szczurostworami. W tym celu
wyruszą do Athei, dawnej stolicy królestwa. Tytuły poszczególnych ksiąg
to Widmowe kręgi, Łowcy skarbów i Rogata korona.
Gdybym miał opisać trzeci tom Gnata jednym słowem to wybrałbym mrok. Mrok, który ogrania każdą stronę tomu. Jest to już zupełnie inny komiks niż na początku, Gnat z komediowej serii stał się mrocznym fantasy, niekoniecznie zawsze przeznaczonym dla dzieci. Wynika to między innymi z tego, że seria była tworzona przez Jeffa Smitha przez prawie 13 lat. Według mnie zmiana tonu nie oznacza od razu, że komiks jest z tego powodu gorszy, bo w trzecim tomie znajdziemy zarówno jedne z najlepszych fragmentów serii jak i najgorsze.
Gdybym miał opisać trzeci tom Gnata jednym słowem to wybrałbym mrok. Mrok, który ogrania każdą stronę tomu. Jest to już zupełnie inny komiks niż na początku, Gnat z komediowej serii stał się mrocznym fantasy, niekoniecznie zawsze przeznaczonym dla dzieci. Wynika to między innymi z tego, że seria była tworzona przez Jeffa Smitha przez prawie 13 lat. Według mnie zmiana tonu nie oznacza od razu, że komiks jest z tego powodu gorszy, bo w trzecim tomie znajdziemy zarówno jedne z najlepszych fragmentów serii jak i najgorsze.
Z całego tomu najbardziej podobała mi się pierwsza z zamieszczonych ksiąg, która głównie skupiała się na reperkusjach wcześniejszych zdarzeń oraz drodze Gnatów, Zadry i Rose do Athei. Bohaterowie przez całą księgę podróżują po kompletnie odmienionym świecie, pełnym mroku, tajemnic i niebezpieczeństw. Historia przez cały czas trzyma w napięciu, a także unosi się świetnie wykreowany klimat tajemnicy. Siłą pierwszej części tomu są także relacje pomiędzy bohaterami, nie tylko związane z gagami, ale też ze świetnie poprowadzonym rozwojem postaci. Dodatkowo księgę otwiera jedna z bardziej wzruszających i smutnych scen w całym komiksie.
Dalsza część trzeciego tomu Gnata boryka się z podobnymi
problemami jak wiele najnowszych seriali Netflixa. W przypadku seriali
wynika to z tego, że twórcy często chcą robić je niczym 10-godzinne
filmy. Powoduje to, że nawet jeżeli zawierają masę
akcji, w którymś momencie zaczynają nudzić. By tak się nie stało musi w
pewnym momencie nastąpić jakiś odcinek, który będzie swego rodzaju
przełamaniem, epizodem zupełnie odmiennym od reszty. Z Gnatem jest
podobnie, tylko że w tym wypadku tym kilkonastogodzinnym serialem są
dwie ostatnie księgi. Wypełnione gigantyczną ilością akcji, która po
pewnym czasie zaczyna nudzić. Zabrakło jakiegoś naprawdę dobrego i śmiesznego wątku z Chichotem i Kantem, który przeplatałby poważniejsze sceny. Natomiast najsłabszym momentem całej serii jest według mnie ósma księga, która jest niepotrzebnym zapychaczem przed finałem.
Ani nadzwyczaj ciekawym, ani niezbyt śmiesznym.
Ostatnia księga serii praktycznie w 100% skupia się na wielkiej bitwie pomiędzy bohaterami i siłami zła. Powoduje to, że bitwa jest według mnie ciut za długa. Tylko jest to bardziej skomplikowany problem niż mogłoby się wydawać. Z doświadczenia wiem, że wielkie bitwy albo są za długie i przez to są nudne, albo są za krótkie i przez to czuć po nich niedosyt. Według mnie i tak Jeff Smith nieźle się wybronił, ponieważ stworzył ciekawą i dość skomplikowaną bitwę rozgrywającą się na różnych płaszczyznach, angażującą wszystkich bohaterów. Wydaje mi się jednak, że gdyby usunąć parę wątków, kilka skrócić, dodać więcej humoru, bitwa byłaby jeszcze ciekawsza i w ogóle by nie nużyła.
Z końcowej fazy tomu najbardziej podobały mi się dwa fragmenty - zakończenie bitwy, czyli sceny związane z Zadrą i Gnatem w podziemiach, które w mądry sposób wieńczą historię opowiadaną od pierwszych zeszytów. Także kilkadziesiąt ostatnich stron, które są poświęcone na opisanie losów bohaterów po wojnie. Jest to niezwykle wzruszająca część, a także trochę przywracająca klimat pierwszych rozdziałów serii.
Choć w trzecim tomie Gnata brakowało mi trochę humoru, to nie znaczy, że nie było w nim dobrych gagów. Sam najbardziej pamiętam te, w których było czuć disnejowskie inspiracje. Mowa tu m.in. o scenę z myjącym się Chichotem Gnatem, który obawiał się, że Chwat zobaczy go nagiego - przypomina mi to trochę Donalda zakrywającego się ręcznikiem. Natomiast w późniejszej części tomu jest mocno zaakcentowany złoty węch Kanta, który bardzo przypomina podobną zdolność Sknerusa McKwacza.
Z końcowej fazy tomu najbardziej podobały mi się dwa fragmenty - zakończenie bitwy, czyli sceny związane z Zadrą i Gnatem w podziemiach, które w mądry sposób wieńczą historię opowiadaną od pierwszych zeszytów. Także kilkadziesiąt ostatnich stron, które są poświęcone na opisanie losów bohaterów po wojnie. Jest to niezwykle wzruszająca część, a także trochę przywracająca klimat pierwszych rozdziałów serii.
Choć w trzecim tomie Gnata brakowało mi trochę humoru, to nie znaczy, że nie było w nim dobrych gagów. Sam najbardziej pamiętam te, w których było czuć disnejowskie inspiracje. Mowa tu m.in. o scenę z myjącym się Chichotem Gnatem, który obawiał się, że Chwat zobaczy go nagiego - przypomina mi to trochę Donalda zakrywającego się ręcznikiem. Natomiast w późniejszej części tomu jest mocno zaakcentowany złoty węch Kanta, który bardzo przypomina podobną zdolność Sknerusa McKwacza.
Czytając ostatnie rozdziały Gnata doszedłem też do ciekawego spostrzeżenia. Początkowo czytając komiks sądziłem,
że główną inspiracją do stworzenia postaci Gnatów były komiksy Barksa.
Teoria ta pasowała szczególnie, że Kant Gnat bardzo przypomina Sknerusa
(na sterydach). Jednak czytając trzeci tom, zdałem sobie sprawę, że
Gnatowie to po prostu przeniesieni w zupełnie inną scenerię Miki, Donald
i Goofy z klasycznych krótkometrażówek Disneya. Oczywiście, w postaci
Kanta widać też inspirację Sknerusem, ale czy Donald nie bywał też
czasami skąpy, wredny, zły i zrzędliwy?
Nie będę rozwodził się nad rysunkami, ponieważ tak samo jak we wcześniejszych tomach są one według mnie niezwykle dobre i idealnie pasują do wykreowanego świata. Warto jednak zauważyć, że tak samo jak w przypadku scenariusza, przez 13 lat także rysunki Jeffa Smitha mocno wyewoluowały. Czy na lepsze, czy na gorsze? Trudno powiedzieć. Nadal jednak są one mieszanką kreskówkowego stylu przypominającego połączenie Barksa z Kellym, a także realistycznie narysowanych postaci ludzkich. Do polskiego tłumaczenia oraz wydania nie mam żadnych zastrzeżeń.
Jeżeli oczekujecie prostej, niezobowiązującej rozrywki, przygody pełnej gagów, komiksu przypominającego pierwszy tom Gnata to Przyjaciele i wrogowie, czyli żniwa takim komiksem nie są. Trzeci tom Gnata to satysfakcjonujące zakończenie 1400-stronicowej sagi o przygodach Gnatów. Komiks, który jest fantasy pełną gębą i to dobrze napisanym, choć operującym po dość znanych konwencjach. Wielkim finałem wielkiej sagi w pełnym tym słowa znaczeniu. Niestety szczególnie w końcówce historia czasami się za bardzo ciągnie, a przy tym robi się przyciężkawa. Choć tom podobał mi się trochę mniej niż dwa wcześniejsze, to i tak jego lektura była kilkoma godzinami doskonałej rozrywki. Polecam, polecam, polecam! Najlepszy komiks o Mikim, Goofym i Donaldzie jaki kiedykolwiek czytałem...
No dobra, jednak nie, Opowieść o siedmiu duchach Gottfredsona nadal lepsza.
Ocena komiksu: 8,5/10Data premiery: 18 maja 2018, liczba stron: 504, cena okładkowa: 99,99 zł, format: B5, scenariusz i rysunki: Jeff Smith, tłumaczenie: Jacek Drewnowski, wydawnictwo: Egmont, ISBN 978-83-281-1986-4
Przykładowe strony:
Zdjęcia z wnętrza tomu znajdziecie na fanpage'u.
źródło ilustracji: materiały prasowe - Egmont Polska
Komentarze
Prześlij komentarz