Kolej na klasykę - Lucky Luke 9 "Szyny na prerii" - recenzja [Komiksy dla wszystkich]

W kwietniu Egmont zabrał czytelników serii o dzielnym kowboju w zamierzchłą przeszłość wydając pochodzące z 1955 roku Szyny na prerii. Komiks zupełnie odmienny od albumów wydanych w Polsce przez ostatnie 2 lata . Pozostaje jednak odpowiedzieć na pytanie - czy dziś Szyny na prerii to tylko ciekawa ramotka, a może naprawdę dobry komiks? Czas wyruszyć w nieznane z Goscinnym i Morrisem!
Album możecie wygrać w konkursie na naszym fanpage'u!


Choć seria o przygodach Lucky Luke'a oryginalnie została stworzona przez Morrisa to wielu specjalistów uznaje za współtwórcę serii René Goscinny'ego. Wynika to z tego, że francuski scenarzysta znany później ze stworzenia najpopularniejszej frankofońskiej serii - Asteriksa, stworzył najsłynniejsze i najlepsze albumy serii, a także wniósł nowe pokłady energii do serii. Morris sam tworzył przygody dzielnego kowboja przez praktycznie dekadę, a w 1955 roku zaprosił do współpracy francuskiego scenarzystę. Pierwszym owocem tej współpracy był album Szyny na prerii, który ostatnio drugi raz został wydany w Polsce.
Historia rozpoczyna się w biurze Transcontinental Railway, które postanawia wybudować ostatni brakujący odcinek linii transkontynentalnej. Jednak jak się okazuje, pewne siły nie chcą by kolej została ukończona. W tym momencie pojawia się Lucky Luke, który przegania bandytów terroryzujących budowę kolei. Jednak nie rozwiązuje to ostatecznie problemu, ponieważ do końca budowy jeszcze daleka droga. A na trasie kowboj spotka nie tylko bandytów, lecz też Indian.
Dla czytelnika, który przygody dzielnego kowboja czyta od niedawna, Szyny na prerii mogą być totalnym zaskoczeniem. Album nie tylko wyróżnia się rysunkami, ale też dość specyficzną fabułą, który (jak większość komiksów z tamtego okresu) są znacznie bardziej przerysowane. W Szynach na prerii jest wiele scen, które są specjalnie nierealistyczne, by uzyskać efekt humorystyczny. Dotyczy to głównie sekwencji w Górach Skalistych, gdzie między innymi Lucky Luke tworzy tunele pod głazami. Nie oznacza to, że cały album jest pełen takich gagów, ponieważ można znaleźć wiele scen, które bardziej przypominają późniejsze albumy. Na przykład mi bardzo się podobały gagi z jedynym pasażerem pociągu czy 12-metrowa podróż szefów kolei, a także scena w West and East City.
Według mnie największą zaletą albumu jest ciekawa fabuła, która (jak w najlepszych albumach) jest lekko oparta na faktach historycznych. Pod tym względem Szyny na prerii nie odstają od późniejszych albumów. Komiks jest niezwykle wartko napisany, co rusz Lucky Luke spotyka na swojej drodze problemy i sam (lub z pomocą pracowników kolei) musi z nimi sprostać. Nie ma tu szans na chwilę nudy, a Goscinny przygotowuje dla czytelnika masę ciekawych przygód i gagów.
W sumie, poza głównym wątkiem budowy kolei i powracającymi bandytami, album jest zbiorem różnorakich perypetii kowboja, które mogłyby być osobnymi historyjkami. Niektórzy mogliby uznać za wadę, że album praktycznie nie posiada ciągłej fabuły, ale według mnie w tym wypadku taki układ historii sprawdził się. Jedyną większą wadą dla mnie jest postać Blacka Wilsona, głównego przeciwnika budowy kolei, który jest niezwykle stereotypowym czarnym charakterem 
Pewnym zaskoczeniem dla czytelników mogą być też rysunki, które z jednej strony są bardziej realistyczne (zwierzęta), a z drugiej mniej (ludzie). Dla przykładu - Jolly Jumper jest narysowany w albumie bardzo realistycznie (i nie mówi), natomiast twarz Lucky Luke'a to praktycznie tylko owal. Jednak czy to oznacza, że rysunki w Szynach na prerii są złe? Według mnie są one co najwyżej inne. Mi osobiście bardzo się podoba, że komiks jest narysowany grubszą kreską, a także że w albumie często pojawiają się rastry. Także przerysowany wygląd dzielnego kowboja dodaje komiksowi trochę uroku.
Nowe wydanie Szyn na prerii jest kopią pierwszego polskiego wydania z 2009 roku i pojawia się w nim te same tłumaczenie co tam, choć poprawiono ułożenie tekstu w dymkach. Jedyną istotną zmianą jest format komiksu. Album został wydrukowany w dużym formacie, a nie tak jak 9 lat temu, kiedy pojawiła się edycja w niewielkim A5.
Pierwszy Lucky Luke duetu Goscinny/Morris na pewno nie jest najlepszym albumem serii, ale nawet dziś, po ponad 60 latach po premierze, jest ciekawym i dobrym komiksem o przygodach dzielnego kowboja. Dziś może trochę razić nadmierne przerysowanie fabuły czy dziwna twarz Lucky Luke'a, ale są to tylko elementy, które dodają trochę uroku Szynom na prerii.
Ocena albumu: 8,5/10

Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Lucky Luke 9 - Szyny na prerii
Data premiery: 11 kwietnia 2018, liczba stron: 48, cena okładkowa: 24,99 zł, format: A4, scenariusz: René Goscinny, rysunki: Morris, tłumaczenie: Marek Puszczewicz, wydawnictwo: Egmont Polska, ISBN: 978-83-281-3531-4
Przykładowe strony:
źródło ilustracji: materiały prasowe - Egmont Polska/materiały własne/Wikipedia

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gigant Poleca Premium 2024-01 "Kalendarz Adwentowy" - dziś premiera - Midthun, Rota, Scarpa i Vicar

Ach, te WSTRĘTNE reprinty! [KWAlieton]